Minęło już kilka dni odkąd śmierć
dopadła Blaise'a Zabini'ego. Dyrektor powiedział całej szkole że, w Hogwarcie
są młodzi śmierciożercy i to zapewne oni
zabili. A zdecydowana większość w to uwierzyła. Niektórzy podejrzewali że to ktoś
inny dopuścił się tego czynu. Bo przecież nawet jeśli im tego nie udowodniono,
za młodych śmierciożerców uważano siostry Riddle, Malfoy’a i Lestrange, ale
niektórzy wiedzieli że przyjaciela by nie zabili. Więc tajemnica śmierci
ślizgona pozostała nierozwiązana. W Pokoju Wspólnym Slytherinu panowała ponura atmosfera.
Ślizgon był wartościowym człowiekiem i miał duże uznanie wśród członków swego
domu. Niemal wszystkim było szkoda że, on już nie żyje. Najgorzej, co było do
przewidzenia przyjęła to paczka. Nie
byli już sobą. Śmierć przyjaciela bardzo ich dotknęła. Nie potrafili śmiać się
jak dawniej, kiedyś zachowywali się najgłośniej w całym Pokoju Wspólnym, a
teraz stali się jednymi z najcichszych osób. Nie wiele rozmawiali. Zaniechali
też wkurzanie Mcgonagall. Stali się po prostu innymi ludźmi. Oczywiście do
czasu…
*
Mroźny
luty powili przerodził się w wiosenny,
ciepły kwiecień. Minęły już prawie trzy miesiące od śmierci Blaise'a
Zabini'ego. Oficjalnie nadal nie znaleziono zabójcy. Jednak paczka wiedziała
kto dopuścił się tego czynu. Ron Weasley wyraźnie dał im to do zrozumienia w
jednej z ich kłótni.
- …Ty
Szma*o ! Chcesz skończyć jak ten zdrajca ?
-
Grozisz jej Weasley ? Nie radzę.
-Lepiej
zamknij swój parszywy ryj, Lestrange. Oboje możecie skończyć jak Zabini… -
wtedy przyjaciele mieli stu procentową pewność co do tego kto odebrał im
przyjaciela.
Jednak Smok, Ostra,
Chińczyk, Gangsta, Czarny i Chuda powoli wracali do siebie. Co raz częściej było
widać ich wesołych, z uśmiechami na twarzy...
Bywały takie chwile że nawet Wieprzlej nie potrafił zepsuć ich humoru. A
teraz planowali kolejną potyczkę słowną z Mcgonagall, bo jak twierdzi Severus
ostatnio „narzekała” że, ma taki spokój na lekcjach szóstej klasy.
*
- Proszę. O to wasze testy. Postarajcie się
to być może zasłużycie na wybitny – powiedziała Mcgonagall.
- Niech pani przestanie gadać głupoty. –
odezwał się David – Ja to dostanę najwyżej zadowalający, bo w wybitny to moja
matka nie uwierzy. – powiedział z wyszczerzem na twarzy, a klasa zachichotała.
- Lestrange przestań rozmawiać – warknęła
nauczycielka
- A jak pani rozmawia to jest dobrze ? –
odpyskował
- Ale mnie to przynajmniej ktoś słucha –
odparła
- To pani tak myśli
- Dość Lestrange
- Chciałaby pani. - prychnął
- Riddle ! A ty z czego się śmiejesz ! ? –
krzyknęła nauczycielka, bo to właśnie Hermiona chichotała najgłośniej z całej
klasy. Przez to nawet nie mogła wydusić słowa by odpowiedzieć.
- Jak nie przestaniesz to zaraz skończysz
pisać ten test i wstawię ci Trolla. A ty pójdziesz do odpowiedzi. – warknęła
zdenerwowana.
- Przykro mi bardzo pani profesor, – odezwał
się Dracon – Hermiona nie może zeznawać bez adwokata. – ci którzy wiedzieli o
kim mowa zaczęli się jeszcze bardziej śmiać niemal tarzając się po podłodze.
- Po pierwsze to ty się Malfoy lepiej nie
odzywaj nie pytany. – mówiła wyliczając na palcach – Po drugie – wyliczała
dalej – minus pięćdziesiąt punktów dla Slytherinu – na co ślizgoni jęknęli,
nawet ci tymczasowi – a po trzecie, co to jest ten adwokat czy jak to szło. –
ale jak pokazała trzeci palec przy wyliczaniu to większość klasy się zaśmiała.
A że, nauczycielka była obok ławki gdzie siedział Dracon, ten do niej
powiedział, powstrzymując się od śmiechu.
- Niech mi tu pani fucka nie pokazuje – a
ślizgoni i nie tylko oni coraz bardziej się śmiali
- Że co ? – zapytała zdezorientowana, jednak
nie dostała odpowiedzi bo wszyscy tak się śmiali że nie mogli wydusić z siebie ani
słowa.
*
- Dracon’ie – usłyszał głos za sobą
- Tak ? – zapytał, widząc nauczycielkę OPCMu
- Dostałam wiadomość od Athy. Wyruszasz jutro
po kolejną część Kryształu Ciemności. Przyjdź po lekcjach.
- Cholera – mruknął, jednak nie okazał że się
boi, żadnych uczuć.
*
- Mam nowe informacje – powiedział Ronald
Weasley do dyrektora.
- Więc słucham – powiedział z zaciekawieniem
- Jedna z ślizgonek z piątego roku jest po
naszej stronie. Wie że, chcę pozbyć się sióstr Riddle. Ona chce mi pomóc.
- Doskonale – powiedział dyrektor z
zadowoleniem – która to ?
- Rosier. Stara zbliżyć się do Riddle i całej
reszty
- Bardzo dobrze. Coś jeszcze ?
- Tak. Malfoy jutro rusza po kolejną część
Kryształu.
- Co ? Tak szybko ?
- Tak. Sam słyszałem jak dostał o tym
wiadomość.
- Więc wiesz co masz zrobić, - powiedział – jak najcięższy stan.
- Oczywiście profesorze
*
- Idę się przejść – powiedział Dracon do
przyjaciół, podnosząc się z kanapy. Potem skierował się w stronę wyjścia z
Pokoju Wspólnego. Nikt nie zauważył że zaraz za chłopakiem poszła niedaleko
siedząca dziewczyna. Była dość niska jak n swój wiek, miała ciemne blond
kręcone włosy , niebieskie oczy i nieskazitelną cerę. Ślizgonka dyskretnie wyciągnęła z kieszeni
lusterko dwukierunkowe i wyszeptała do niego kilka słów. Potem wyszła z
pomieszczenia za Malfoy’em.
Chłopak bez celu przemierzał puste już
korytarze zamku. Nawet nie spostrzegł że jest śledzony. Nie minęło wiele czasu
a na jednym z korytarzy spotkał Weasley’a. Od razu wyciągnął różdżkę. Obaj w
siebie celowali.
- Kończ z nim, Ron. Chyba że wolisz zobaczyć
jak ja to robię. – rozległ się głos za pleców Dracon’a. Poznał dziewczynę.
Ostatnio kilkakrotnie widział ją blisko ich paczki. Teraz zrozumiał dlaczego
tak często się przy nich kręciła. Szanse młodego Malfoy’a zmalały. Musiał
przyznać że, Weasley trochę się podszkolił w klątwach, a i ta dziewczyna była
całkiem niezła. Nie wiedział czy sobie poradzi. Dlatego zareagował póki oni nic
nie zrobili.
- Sectumsempra – wycelował zaklęciem w
rudzielca, niestety chybiło. Po chwili obok niego przeleciał drugi promień, tym
razem wycelowany z różdżki dziewczyny.
Kilka minut później walka nadal była zacięta.
Żadna ze stron się nie poddawała, mimo że Dracon’owi było trudno obronić się
przed zaklęciami to dawał radę atakując przeciwników paskudnymi klątwami. W
pewnym momencie padł na posadzkę jęcząc z bólu, ugodzony dwoma zaklęciami
naraz. Sectumsemprą Weasley;a i ertragentą Rosier. Zaczął obficie krwawić.
Stracił przytomność.
- Oblivate – rzekła dziewczyna celując
różdżką w nieprzytomnego chłopaka. Wymazała z jego pamięci swój udział w tym
pojedynku. Dzięki temu będzie mogła dalej, bez żadnych podejrzeń obserwować
paczkę.
*
Gdzie jest Malfoy ? – zapytała profesor
Blackley następnego dnia po ich następnej lekcji. Tak się złożyło że, była to
OPCM. – Muszę go zabrać zaraz do Athy. Zadanie…
- Obawiam się że, to jest nie możliwe. –
przerwał jej David
- Jak to ?
- Leży w Skrzydle Szpitalnym. Jest nieprzytomny.
Ktoś go zaatakował.
- Cholera jasna – powiedziała nauczycielka.
Wracajcie do Pokoju Wspólnego. Ja muszę iść do Athy. Najprawdopodobniej, któreś
z was będzie musiało go zastąpić. – paczka wykonała polecenie nauczycielki.
*
-
Witajcie, Hermiono, Łucjo. Jestem Atha.
-Witaj Atho – odpowiedziała Hermiona, a Łucja
tylko skinęła jej głową. Jak już wiecie,
to wy wykonacie kolejne zadanie. Jest ono nieco inne niż było wcześniej
zaplanowane. Niestety przez niedyspozycję Dracon’a jest inaczej. Za tymi
drzwiami, – machnęła ręką, a przed nimi pojawiły się ogromne zdobione drzwi. – znajdziecie
labirynt. Będziecie musiały pokonać niebezpieczne przeszkody, by zdobyć obie
części Kryształu…
- Obie ? – zdziwiła się Hermiona – To znaczy
że…
- Tak. Macie znaleźć dwie części. Gotowe ?
- Tak – odpowiedziały zgodnie. Wrota się otworzyły, a ślizgonki razem
przekroczyły próg.
- Anastasio, – zwróciła się Atha do
nauczycielki – spróbuj sprowadzić tu Dracon’a. Naszą magią szybciej go
wyleczymy i będzie mógł dołączyć do dziewczyn.
*
Blond włosa dziewczyna spojrzała się w
kierunku paczki. Jednak nie byli wszyscy. Zauważyła że, brakuje starszej Riddle
i Snape, bo Malfoy’a nie było z przyczyn oczywistych. W ogóle to ci co
siedzieli w salonie Ślizgonów zachowywali się jakoś ciszej, jak by coś ich
dręczyło…
Panna Rosier wstała i ruszyła w ich stronę.
Musiała dowiedzieć się o co chodzi.
- Hej – rzekła ze sztucznym uśmiechem –
Wiecie może gdzie jest Hermiona ?
- Czego od niej chcesz ? – zapytał ostrożnie Lestrange
mrużąc oczy. Nie bardzo kojarzył tą dziewczynę, uważał. Nie chciał nikogo
pakować w niebezpieczeństwo.
- Pogadać – odparła spokojnie dziewczyna.
- Nie mam pojęcia gdzie się podziała. –
powiedział chłopak kłamiąc.
- A może chociaż wiecie gdzie jest Łucja ?
- ROSIER ! – dziewczyna odwróciła się od
paczki. W jej kierunku szedł wysoki czarnowłosy chłopak. Był nim Conrad Traves.
- Czego chcesz ? – zapytała dosyć
nieprzyjemnie.
- Zostaw ich w spokoju – warknął
- O co ci chodzi ? – udawała zdziwioną – Ja tylko
rozmawiam
- Spadaj stąd – syknął czarnowłosy
- Głucha jesteś ? – zapytał Harry, wtrącając
się w rozmowę. Dziewczyna spojrzała na niego ze złością i oddaliła się od nich.
- Uważajcie na nią. – powiedział Conrad – Od jakiegoś
czasu kręci się z Weasley’m
- Od razu wydała mi się podejrzana – mruknął Harry
- Dzięki za ostrzeżenie, Conrad – odezwała się
rudowłosa
- Spoko. To tak na przyszłość sobie
zapamiętajcie. Rosier jest straszna szm*tą. Jest zdolna do wszystkiego.
- Tak. Dzięki. – powiedział David –
Przysiądziesz się ? – rzekła wskazując na puste miejsce obok siebie.
- Czemu nie.
No i rozdział XXV za nami ^.^ Jak widać zostałam przy narracji trzecioosobowej. Dużo wygodniej jest pisać z tej perspektywy, ale nie wykluczam tego że będą jeszcze fragmenty w formie pierwszoosobowej. ; )
Uzupełniłam zakładkę z bohaterami. Zapraszam ; D
Uzupełniłam zakładkę z bohaterami. Zapraszam ; D
Pozdrawiam.
Cruciatrus