NARRACJA TRZECIOOSOBOWA.!
Ciemnoskóry ślizgon, samotnie szedł późnym wieczorem korytarzami Hogwartu, zmierzając do Pokoju Wspólnego Slytherinu. Zawsze lubił tam przebywać, a teraz kiedy jego gryfońscy przyjaciele stali się tymczasowymi ślizgonami, polubił to jeszcze bardziej. Szedł spokojnie, kiedy nagle...
- Drętwota ! - usłyszał za sobą, zaklęcie minęło go zaledwie o cal. Błyskawicznie się odwrócił i wyjął różdżkę, natychmiast celując nią w przeciwnika. Wytrzeszczył oczy ze zdumienia. Nie spodziewał się że, to on go zaatakuje.
- Weasley ?
- Zdziwiony ? - zaśmiał się
- Czego odemnie chcesz ? - warknął ślizgon, nadal nie opuszczając różdżki.
- Zdradziłeś. I musisz za to zapłacić. - wysyczał piegowaty.
- I ty myślisz że dobrowolnie się poddam ? - zadrwił Blaise - Mylisz się. Skończyły się czasy gdy ci ufałem.
- Może niedobrowolnie...
- Ty chyba nie myślisz że pokonasz mnie w walce - syknął
- Drętwota ! - krzyknął bez ostrzeżenia Weasley - Tak właśnie myślę.
- Protego ! - od razu zareagował ślizgon, pokazując swój świetny refleks - Rictumsempra! Experiallmus !
- Protego ! Sectumsempra ! - krzyknął Weasley. Nim Zabini zdążył zareagować, padł na posadzkę nie przytomny pod wpływem zaklęcia drętwota, którym dostał w plecy. Zdezorientowany Weasley rozejrzał się i zobaczył idącego w jego stronę gryfona z opuszczoną różdżką i wyrazem zdumienia na twarzy. Rozpoznał go.
- Dzięki Nevill - powiedział Weasley normalnym tonem
- Nie ma za co. Szczerze mówiąc nie sądziłem że uda mi się rzucić to zaklęcie. - rzekł uśmiechnięty - Zaatakował Cię ?
- Tak - skłamał Rudy
*
W TYM SAMYM CZASIE
- Musimy zrobić coś z Weasley'em - powiedział w końcu Dracon do swych przyjaciół - Za bardzo mnie już wku*wia.
- Faktycznie, przydałoby się go trochę przytemperować, za dużo nam numerów wycina. - potwierdziła Hermiona - i zapewne ma kilka w zanadrzu - dodała.
- Tak sobie myślę że Blaise musi coś wiedzieć, - powiedział Ginny - no w końcu przez jakiś czas się razem trzymali.
- Ej, a tak właściwie to gdzie on jest ? - zapytała Łucja rozglądając się po pokoju Wspólnym.
- Cholera go wie. - rzekł Smok - może upatrzył sobie jakąś nową dziewczynę ? Blaise'a nie znasz ?
- No fakt. Może i tak. - zgodziła się z nim dziewczyna.
*
Gabinet dyrektora w Hogwarcie. Piękny kolisty pokój, ostatnio, przez tak wiele lat zajmowany przez Albusa Dumbledore'a. Właśnie to on siedział teraz przy biurku, zawzięcie skrobiąc coś na rolce pergaminu, jednocześnie mrucząc do siebie jakieś niezrozumiałe słowa. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Starzec podniósł głowę i spojrzał się w tamtym kierunku, odkładając pióro. Przydział na twarz dobrotliwy, łagodny uśmiech i pozwolił wejść. Do pomieszczenia wkroczył najmłodszy z rudzielców Weasley'ów. Już na pierwszy rzut oka było widać że jest z siebie bardzo zadowolony.
- Profesorze, dorwałem Zabini'ego - oświadczył bez zbędnego przywitania jak nakazywała grzeczność, Widać że, aż palił się by oznajmić tą wiadomość dyrektorowi.
- Gdzie ?
- Leży nieprzytomny w najbliższej klasie.
- Prowadź chłopcze - rozkazał dyrektor, podnosząc się ze swego wygodnego fotela.
Chwilę później obaj wyszli z gabinetu i ruszyli do najbliższej nieużywanej klasy. Na środku sali leżał jak już wcześniej było wspomniane nieprzytomny mieszkaniec Domu Węża, Blaise Zabini.
- Doskonale Ronaldzie. - powiedział starzec z zadowoleniem. - Wreszcie mamy jednego z nich.
Wyciągnął z połów swej szaty różdżkę i przywrócił ślizgona do przytomności mrucząc pod nosem
- Enervate - wtedy chłopak otworzył oczy. Rozejrzał się błyskawicznie, oceniając sytuację w jakiej się znalazł i szybko stanął na nogi. Sięgnął ręką do kieszeni, zapewne chciał dobyć różdżki jednak z przerażeniem stwierdził że, jej tam nie było. Było źle, bardzo źle. Miał równe zeru szanse by przeżyć. Chłopak doskonale wiedział że, ci dwaj chcą go zabić. Nie wątpił że, to zrobią. Uświadomił sobie że, jego los jest już przesądzony. Z bezradnością czekał na dalszy rozwój tej beznadziejnej sytuacji w której się znalazł.
- Crucio - ślizgon padł na posadzkę pod wpływem zaklęcia torturującego, zwijając się z bólu. Przewidział to. Był pewny że, tak łatwo mu nie odpuszczą. Wiedział że, Weasley znienawidził go gdy przeszkodził mu w zabiciu Ginny. I wcale się nie mylił, bo to właśnie rudzielec rzucił na niego klątwę. Nie wiedział ile czasu był pod zaklęciem. Ale nie załamał się, nie wrzeszczał jak wszyscy inni którzy byli potraktowani tym zaklęciem, nie dał im tej satysfakcji.
- Dość - zagrzmiał stanowczy głos dyrektora. Weasley cofnął zaklęcie, jednak ból nie ustąpił. Do tego chłopak miał dziwne przeczucie że, to jeszcze nie koniec. - To zaklęcie jest za słabe chłopcze. - powiedział z wrednym uśmiechem. Potem skierował są różdżkę w stronę ciężko oddychającego ślizgona, leżącego na podłodze.
- Ertragenta - kolejny promień uderzył w Blaise'a, tym razem przynosząc mu o wiele więcej bólu niż by się spodziewał. Wiele by dał żeby oni skończyli albo chociaż pozostali przy cruciatrusie. Wiedział że, to są tylko złudne nadzieje. Ból nie zmaleje. Ale nadal nie krzyczał. Nie wydobył z siebie żadnego, nawet najcichszego jęku. Postanowił że nie da im tej cholernej satysfakcji. Nie pokaże że, mają nad nim przewagę. Nie pozwoli im się złamać.
Nagle ból stał się mniejszy. Ślizgon zrozumiał że, Dropsoholik cofnął zaklęcie.
- Daj mu to - zwrócił się do Weasley'a podając do ręki jakąś fiolkę. Blaise zmusił swoje obolałe mięśnie i spojrzał się w stronę gryfona. Zamarł. Raz w życiu widział ten eliksir, mimo to rozpoznał wywar. Oni chcieli dać mu ertrageniserum. Pamiętał że, na początku roku szkolnego, Hermiona straszyła tym Parkinson. Weasley coraz bardziej zbliżał się do Ślizgona, na twarzy tego pierwszego widniał szyderczy uśmiech. I on musiał wiedzieć co trzyma ręku. Gdyby nie wiedział nie cieszyłby się tak. Widać że widok przerażonego ślizgona sprawiał mu satysfakcję. Przerażenie Zabini'ego z sekundy na sekundę coraz bardziej wzrastało. Nie chciał przeżywać tego po raz kolejny. Weasley był już przy nim, zaczął odkręcać fiolkę... Wtedy drzwi do klasy otworzyły się z hukiem i do pomieszczenia wkroczył Naczelny Postrach Hogwartu. Błyskawicznie ocenił sytuację. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, Dumbledore został odepchnięty na ścianę pod pływem zaklęcia Severusa Snape'a. Zdezorientowany Weasley wypuścił fiolkę z ręki, a cała jej zawartość rozlała się na twarzy ślizgona, który wrzasnął z bólu. Eliksir rozlał się na jego twarzy powodując okropne rany. Zaraz po tym Weasley podzielił los Dumbledore'a. Snape natychmiast podszedł do Blaise'a. Zaczął szeptać nad nim jakieś inkantację. Chłopak poczuł się lepiej, rany na twarzy zanikały. Potem nauczyciel przetransportował ślizgona do skrzydła szpitalnego. Blaise nie mógł uwierzyć w swoje szczęście, myślał że, nie uda mu się wyjść cało z tej sytuacji.
*
NASTĘPNEGO RANKA
- ŻE CO !? - wrzasnęła wściekła Hermiona, choć ' wściekła" to bardzo ale to bardzo łagodne określenie w tej chwili. Severus opowiedział paczce co przydarzyło się ich przyjacielowi. Wszyscy ślizgoni stali i tymczasowi byli nieźle wkurzeni.
- Zaje*bie szma.... - zaczął Dracon
- Nic nie zrobisz Draco - odparł Snape - Dropsoholik za bardzo chroni Weasley'a.
- Może i racja - zgodził się - ale to nie zmienia faktu że, i tak kiedyś go w końcu zaje*ie.
- Nie spodziewałam się że, mógłby być zdolny do czegoś takiego - powiedziała Ginny po krótkej chwili.
- Czyś Ty oszalała ? - zapytała Łucja - Chciał zabić ciebie, a ty mówisz że, byś się tego nie spodziewała.
- Hogwart nie jest już dla was bezpieczny - rzekł nagle Snape - uważajcie na siebie i zawsze trzymajcie się razem.
- Będziemy - potwierdzili
- Idźcie już, może jeszcze zdążycie iść do skrzydła szpitalnego przed lekcjami. - wszyscy posłusznie wyszli, kierując się w stronę "rezydencji" pani Pomfery.
- Aaa zapomniałbym. - powiedział gdy byli już na korytarzu - Wiem że to nie jest za bardzo odpowiedni moment ale Minevra ostatnio "narzekała" że, ma spokój na waszych lekcjach.
*
- Nie możecie tam teraz wejść - oświadczyła dobitnie pielęgniarka.
- Tam leży nasz przyjaciel - zdenerwował się młody Lestrange - musimy tam wejść ! Chcemy go odwiedzić.
- Właśnie - wtrąciła oburzona Hermiona - my MUSIMY go odwiedzić
- Przykro mi ale pan Zabini nie żyje. - powiedziała a ślizgoni zamarli. Jak to nie żyje ? dziwili się, przecież Snape mówił że udało mu się go uratować.
*
KILKA GODZIN WCZEŚNIEJ. NOC.
Rudowłosy chłopak ostrożnie nacisnął klamkę drzwi i cicho szedł do pomieszczenia szpitalnego. Rozejrzał się. Na jego szczęście było pusto, cisza jak makiem zasiał, a dookoła panowały egipskie ciemności. Rudzielec zapalił różdżkę i cicho ruszył w stronę jedynego zajętego łóżka. Stanął nad pogrążonym w śnie ślizgonem i wykrzywił wargi w szyderczym uśmiechu. Rozejrzał się czy aby na pewno nikt go nie widzi, a potem skierował swą różdżkę w ciało chłopaka.
- Tym razem mi się nie wywiniesz - szepnął zadowolony a potem stanowczo wypowiedział wszystkim tak dobrze znane dwa słowa.
- Avada Kedavra - błysnął zielony promień, a serce Blaise'a Zabini'ego przestało bić już na zawsze.
Wiedziałam wiedziałam !!! :P
OdpowiedzUsuńSupeeeer notka i nareszcie nasz 2 wróg unicestwiony !!! Tylko musimy poczekać na 1 co Ewelina ? xD
Oj poczekasz Sb jeszcze jakiś czas ; D
UsuńDużo akcji. Podobała mi się scena tortur i śmierci Blaise. Pomysłowe...
OdpowiedzUsuńDziękuję ; D
UsuńNo CRUCIATRUSIE wyrobiłaś się z Avadą. Pisałyście razem teraz oddzielnie. Hmm powiem jak zwykle to co wcześniej: błędy, literówki, nie umiesz pisać, nie umiesz stworzyć zdania.
OdpowiedzUsuńDo Avady zajrzałam jak na razie nic na nią nie mam ale uwagi wkrótce będą nie przejmujcie się :)
Jestem tu pierwszy raz i nie ostatni a będe u was komentować dłuuuugi dłuuuuugi czas :)
Nela
Ty Nela wypieprzaj na Onet brudzić, a nie tu !!!!!!
UsuńSłuchaj kilka tygodni temu sama chciałaś z nami pisać z jakąś tam Hember więc po co teraz się udzielasz ?
Literówki i błędy zdarzają się każdemu. Nie umiem stworzyć zdania ? Z tego co mi wiadomo to tylko Ty tak twierdzisz. A tak w ogóle to przyłączam się do komentarza wyżej. Napisała wszystko co ja chciałam.
OdpowiedzUsuńJak zwykle czytasz mi w myślach Avado. ;D