niedziela, 30 września 2012

Rozdział XXV



            Minęło już kilka dni odkąd śmierć dopadła Blaise'a Zabini'ego. Dyrektor powiedział całej szkole że, w Hogwarcie są młodzi śmierciożercy  i to zapewne oni zabili. A zdecydowana większość w to uwierzyła. Niektórzy podejrzewali że to ktoś inny dopuścił się tego czynu. Bo przecież nawet jeśli im tego nie udowodniono, za młodych śmierciożerców uważano siostry Riddle, Malfoy’a i Lestrange, ale niektórzy wiedzieli że przyjaciela by nie zabili. Więc tajemnica śmierci ślizgona pozostała nierozwiązana. W Pokoju Wspólnym Slytherinu panowała ponura atmosfera. Ślizgon był wartościowym człowiekiem i miał duże uznanie wśród członków swego domu. Niemal wszystkim było szkoda że, on już nie żyje. Najgorzej, co było do przewidzenia  przyjęła to paczka. Nie byli już sobą. Śmierć przyjaciela bardzo ich dotknęła. Nie potrafili śmiać się jak dawniej, kiedyś zachowywali się najgłośniej w całym Pokoju Wspólnym, a teraz stali się jednymi z najcichszych osób. Nie wiele rozmawiali. Zaniechali też wkurzanie Mcgonagall. Stali się po prostu innymi ludźmi. Oczywiście do czasu…
                                                 *

            Mroźny luty powili przerodził się w  wiosenny, ciepły kwiecień. Minęły już prawie trzy miesiące od śmierci Blaise'a Zabini'ego. Oficjalnie nadal nie znaleziono zabójcy. Jednak paczka wiedziała kto dopuścił się tego czynu. Ron Weasley wyraźnie dał im to do zrozumienia w jednej z ich kłótni.

- …Ty Szma*o ! Chcesz skończyć jak ten zdrajca ?
- Grozisz jej Weasley ? Nie radzę.
-Lepiej zamknij swój parszywy ryj, Lestrange. Oboje możecie skończyć jak Zabini… - wtedy przyjaciele mieli stu procentową pewność co do tego kto odebrał im przyjaciela.

Jednak Smok, Ostra, Chińczyk, Gangsta, Czarny i Chuda powoli wracali do siebie. Co raz częściej było widać ich wesołych, z uśmiechami na twarzy...  Bywały takie chwile że nawet Wieprzlej nie potrafił zepsuć ich humoru. A teraz planowali kolejną potyczkę słowną z Mcgonagall, bo jak twierdzi Severus ostatnio „narzekała” że, ma taki spokój na lekcjach szóstej klasy.

                                      *
- Proszę. O to wasze testy. Postarajcie się to być może zasłużycie na wybitny – powiedziała Mcgonagall.
- Niech pani przestanie gadać głupoty. – odezwał się David – Ja to dostanę najwyżej zadowalający, bo w wybitny to moja matka nie uwierzy. – powiedział z wyszczerzem na twarzy, a klasa zachichotała.
- Lestrange przestań rozmawiać – warknęła nauczycielka
- A jak pani rozmawia to jest dobrze ? – odpyskował
- Ale mnie to przynajmniej ktoś słucha – odparła
- To pani tak myśli
- Dość Lestrange
- Chciałaby pani. - prychnął
- Riddle ! A ty z czego się śmiejesz ! ? – krzyknęła nauczycielka, bo to właśnie Hermiona chichotała najgłośniej z całej klasy. Przez to nawet nie mogła wydusić słowa by odpowiedzieć.
- Jak nie przestaniesz to zaraz skończysz pisać ten test i wstawię ci Trolla. A ty pójdziesz do odpowiedzi. – warknęła zdenerwowana.
- Przykro mi bardzo pani profesor, – odezwał się Dracon – Hermiona nie może zeznawać bez adwokata. – ci którzy wiedzieli o kim mowa zaczęli się jeszcze bardziej śmiać niemal tarzając się po podłodze.
- Po pierwsze to ty się Malfoy lepiej nie odzywaj nie pytany. – mówiła wyliczając na palcach – Po drugie – wyliczała dalej – minus pięćdziesiąt punktów dla Slytherinu – na co ślizgoni jęknęli, nawet ci tymczasowi – a po trzecie, co to jest ten adwokat czy jak to szło. – ale jak pokazała trzeci palec przy wyliczaniu to większość klasy się zaśmiała. A że, nauczycielka była obok ławki gdzie siedział Dracon, ten do niej powiedział, powstrzymując się od śmiechu.
- Niech mi tu pani fucka nie pokazuje – a ślizgoni i nie tylko oni coraz bardziej się śmiali
- Że co ? – zapytała zdezorientowana, jednak nie dostała odpowiedzi bo wszyscy tak się śmiali że nie mogli wydusić z siebie ani słowa.

                                              *

- Dracon’ie – usłyszał głos za sobą
- Tak ? – zapytał, widząc nauczycielkę OPCMu
- Dostałam wiadomość od Athy. Wyruszasz jutro po kolejną część Kryształu Ciemności. Przyjdź po lekcjach.
- Cholera – mruknął, jednak nie okazał że się boi, żadnych uczuć.

                                           *

- Mam nowe informacje – powiedział Ronald Weasley do dyrektora.
- Więc słucham – powiedział z zaciekawieniem
- Jedna z ślizgonek z piątego roku jest po naszej stronie. Wie że, chcę pozbyć się sióstr Riddle. Ona chce mi pomóc.
- Doskonale – powiedział dyrektor z zadowoleniem – która to ?
- Rosier. Stara zbliżyć się do Riddle i całej reszty
- Bardzo dobrze. Coś jeszcze ?
- Tak. Malfoy jutro rusza po kolejną część Kryształu.
- Co ? Tak szybko ?
- Tak. Sam słyszałem jak dostał o tym wiadomość.
- Więc wiesz co masz  zrobić, - powiedział – jak najcięższy stan.
- Oczywiście profesorze
                                           *


- Idę się przejść – powiedział Dracon do przyjaciół, podnosząc się z kanapy. Potem skierował się w stronę wyjścia z Pokoju Wspólnego. Nikt nie zauważył że zaraz za chłopakiem poszła niedaleko siedząca dziewczyna. Była dość niska jak n swój wiek, miała ciemne blond kręcone włosy , niebieskie oczy i nieskazitelną cerę.  Ślizgonka dyskretnie wyciągnęła z kieszeni lusterko dwukierunkowe i wyszeptała do niego kilka słów. Potem wyszła z pomieszczenia za Malfoy’em.

 Chłopak bez celu przemierzał puste już korytarze zamku. Nawet nie spostrzegł że jest śledzony. Nie minęło wiele czasu a na jednym z korytarzy spotkał Weasley’a. Od razu wyciągnął różdżkę. Obaj w siebie celowali.
- Kończ z nim, Ron. Chyba że wolisz zobaczyć jak ja to robię. – rozległ się głos za pleców Dracon’a. Poznał dziewczynę. Ostatnio kilkakrotnie widział ją blisko ich paczki. Teraz zrozumiał dlaczego tak często się przy nich kręciła. Szanse młodego Malfoy’a zmalały. Musiał przyznać że, Weasley trochę się podszkolił w klątwach, a i ta dziewczyna była całkiem niezła. Nie wiedział czy sobie poradzi. Dlatego zareagował póki oni nic nie zrobili.
- Sectumsempra – wycelował zaklęciem w rudzielca, niestety chybiło. Po chwili obok niego przeleciał drugi promień, tym razem wycelowany z różdżki dziewczyny.
Kilka minut później walka nadal była zacięta. Żadna ze stron się nie poddawała, mimo że Dracon’owi było trudno obronić się przed zaklęciami to dawał radę atakując przeciwników paskudnymi klątwami. W pewnym momencie padł na posadzkę jęcząc z bólu, ugodzony dwoma zaklęciami naraz. Sectumsemprą Weasley;a i ertragentą Rosier. Zaczął obficie krwawić. Stracił przytomność.
- Oblivate – rzekła dziewczyna celując różdżką w nieprzytomnego chłopaka. Wymazała z jego pamięci swój udział w tym pojedynku. Dzięki temu będzie mogła dalej, bez żadnych podejrzeń obserwować paczkę.

                                                *
Gdzie jest Malfoy ? – zapytała profesor Blackley następnego dnia po ich następnej lekcji. Tak się złożyło że, była to OPCM. – Muszę go zabrać zaraz do Athy. Zadanie…
- Obawiam się że, to jest nie możliwe. – przerwał jej David
- Jak to ?
- Leży w Skrzydle Szpitalnym. Jest nieprzytomny. Ktoś go zaatakował.
- Cholera jasna – powiedziała nauczycielka. Wracajcie do Pokoju Wspólnego. Ja muszę iść do Athy. Najprawdopodobniej, któreś z was będzie musiało go zastąpić. – paczka wykonała polecenie nauczycielki.


                                             *
            - Witajcie, Hermiono, Łucjo. Jestem Atha.
-Witaj Atho – odpowiedziała Hermiona, a Łucja tylko skinęła jej głową.  Jak już wiecie, to wy wykonacie kolejne zadanie. Jest ono nieco inne niż było wcześniej zaplanowane. Niestety przez niedyspozycję Dracon’a jest inaczej. Za tymi drzwiami, – machnęła ręką, a przed nimi pojawiły się ogromne zdobione drzwi. – znajdziecie labirynt. Będziecie musiały pokonać niebezpieczne przeszkody, by zdobyć obie części Kryształu…
- Obie ? – zdziwiła się Hermiona – To znaczy że…
- Tak. Macie znaleźć dwie części.  Gotowe ?
- Tak – odpowiedziały  zgodnie. Wrota się otworzyły, a ślizgonki razem przekroczyły próg.


- Anastasio, – zwróciła się Atha do nauczycielki – spróbuj sprowadzić tu Dracon’a. Naszą magią szybciej go wyleczymy i będzie mógł dołączyć do dziewczyn.

                                                  *

Blond włosa dziewczyna spojrzała się w kierunku paczki. Jednak nie byli wszyscy. Zauważyła że, brakuje starszej Riddle i Snape, bo Malfoy’a nie było z przyczyn oczywistych. W ogóle to ci co siedzieli w salonie Ślizgonów zachowywali się jakoś ciszej, jak by coś ich dręczyło…
Panna Rosier wstała i ruszyła w ich stronę. Musiała dowiedzieć się o co chodzi.
- Hej – rzekła ze sztucznym uśmiechem – Wiecie może gdzie jest Hermiona ?
- Czego od niej chcesz ? – zapytał ostrożnie Lestrange mrużąc oczy. Nie bardzo kojarzył tą dziewczynę, uważał. Nie chciał nikogo pakować w niebezpieczeństwo.
- Pogadać – odparła spokojnie dziewczyna.
- Nie mam pojęcia gdzie się podziała. – powiedział chłopak kłamiąc.
- A może chociaż wiecie gdzie jest Łucja ?
- ROSIER ! – dziewczyna odwróciła się od paczki. W jej kierunku szedł wysoki czarnowłosy chłopak.  Był nim Conrad Traves.
- Czego chcesz ? – zapytała dosyć nieprzyjemnie.
- Zostaw ich w spokoju – warknął
- O co ci chodzi ? – udawała zdziwioną – Ja tylko rozmawiam
- Spadaj stąd – syknął czarnowłosy
- Głucha jesteś ? – zapytał Harry, wtrącając się w rozmowę. Dziewczyna spojrzała na niego ze złością i oddaliła się od nich.
- Uważajcie na nią. – powiedział Conrad – Od jakiegoś czasu kręci się z Weasley’m
- Od razu wydała mi się podejrzana – mruknął Harry
- Dzięki za ostrzeżenie, Conrad – odezwała się rudowłosa
- Spoko. To tak na przyszłość sobie zapamiętajcie. Rosier jest straszna szm*tą. Jest zdolna do wszystkiego.
- Tak. Dzięki. – powiedział David – Przysiądziesz się ? – rzekła wskazując na puste miejsce obok siebie.
- Czemu nie.  


No i rozdział XXV za nami ^.^ Jak widać zostałam przy narracji trzecioosobowej. Dużo wygodniej jest pisać z tej perspektywy, ale nie wykluczam tego że będą jeszcze fragmenty w formie pierwszoosobowej. ; )
Uzupełniłam zakładkę z bohaterami. Zapraszam ; D
Pozdrawiam.
Cruciatrus

poniedziałek, 24 września 2012

Taka mała reklama...

Witajcie !

Chciałam wszystkich serdecznie zaprosić na  blog autorstwa Avady ( tak to ta Avada  ; D ) pt. Życie Panny Potter.
Blog o nowym pokoleniu, a konkretniej  o Lily, córce Harry'ego Potter'a.
Naprawdę warto zajrzeć. ;D
 Adres: Życie Panny Potter

sobota, 22 września 2012

Rozdział XXIV

NARRACJA TRZECIOOSOBOWA.!

 Ciemnoskóry ślizgon, samotnie szedł późnym wieczorem korytarzami Hogwartu, zmierzając do Pokoju Wspólnego Slytherinu. Zawsze lubił tam przebywać, a teraz kiedy jego gryfońscy przyjaciele stali się tymczasowymi ślizgonami, polubił to jeszcze bardziej. Szedł spokojnie, kiedy nagle...
- Drętwota ! - usłyszał za sobą, zaklęcie minęło go zaledwie o cal. Błyskawicznie się odwrócił i wyjął różdżkę, natychmiast celując nią w przeciwnika. Wytrzeszczył oczy ze zdumienia. Nie spodziewał się że, to on go zaatakuje.
- Weasley ?
- Zdziwiony ? - zaśmiał się
- Czego odemnie chcesz ? - warknął ślizgon, nadal nie opuszczając różdżki.
- Zdradziłeś. I musisz za to zapłacić. - wysyczał piegowaty.
- I ty myślisz że dobrowolnie się poddam ? - zadrwił Blaise - Mylisz się. Skończyły się czasy gdy ci ufałem.
- Może niedobrowolnie...
- Ty chyba nie myślisz że pokonasz mnie w walce - syknął
- Drętwota ! - krzyknął bez ostrzeżenia Weasley -  Tak właśnie myślę.
- Protego ! - od razu zareagował ślizgon, pokazując swój świetny refleks - Rictumsempra! Experiallmus !
- Protego ! Sectumsempra ! - krzyknął Weasley. Nim Zabini zdążył zareagować, padł na posadzkę nie przytomny pod wpływem zaklęcia drętwota, którym dostał w plecy. Zdezorientowany Weasley rozejrzał się i zobaczył idącego w jego stronę gryfona z opuszczoną różdżką i wyrazem zdumienia na twarzy. Rozpoznał go.
- Dzięki Nevill - powiedział Weasley normalnym tonem
- Nie ma za co. Szczerze mówiąc nie sądziłem że uda mi się rzucić to zaklęcie. - rzekł uśmiechnięty - Zaatakował Cię ?
- Tak - skłamał Rudy


                      *
 W TYM SAMYM CZASIE

- Musimy zrobić coś z Weasley'em - powiedział w końcu Dracon do swych przyjaciół - Za bardzo mnie już wku*wia.
- Faktycznie, przydałoby się go trochę przytemperować, za dużo nam numerów wycina. - potwierdziła Hermiona - i zapewne ma kilka w zanadrzu - dodała.
- Tak sobie myślę że Blaise musi coś wiedzieć, - powiedział Ginny - no w końcu przez jakiś czas się razem trzymali.
- Ej, a tak właściwie to gdzie on jest ? - zapytała Łucja rozglądając się po pokoju Wspólnym.
- Cholera go wie. - rzekł Smok - może upatrzył sobie jakąś nową dziewczynę ? Blaise'a nie znasz ?
- No fakt. Może i tak. - zgodziła się z nim dziewczyna.

                                               *

 Gabinet dyrektora w Hogwarcie. Piękny kolisty pokój, ostatnio, przez tak wiele lat zajmowany przez Albusa Dumbledore'a. Właśnie to on siedział teraz przy biurku, zawzięcie skrobiąc coś na rolce pergaminu, jednocześnie mrucząc do siebie jakieś niezrozumiałe słowa. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Starzec podniósł głowę i spojrzał się w tamtym kierunku, odkładając pióro. Przydział na twarz dobrotliwy, łagodny uśmiech i pozwolił wejść. Do pomieszczenia wkroczył najmłodszy z rudzielców Weasley'ów. Już na pierwszy rzut oka było widać że jest z siebie bardzo zadowolony.
- Profesorze, dorwałem Zabini'ego - oświadczył bez zbędnego przywitania jak nakazywała grzeczność, Widać że, aż palił się by oznajmić tą wiadomość dyrektorowi.
- Gdzie ?
- Leży nieprzytomny w najbliższej klasie.
- Prowadź chłopcze - rozkazał dyrektor, podnosząc się ze swego wygodnego fotela.
Chwilę później obaj wyszli z gabinetu i ruszyli do najbliższej nieużywanej klasy. Na środku sali leżał jak już wcześniej było wspomniane nieprzytomny mieszkaniec Domu Węża, Blaise Zabini.
- Doskonale Ronaldzie. - powiedział starzec z zadowoleniem. - Wreszcie mamy jednego z nich.
Wyciągnął z połów swej szaty różdżkę i przywrócił ślizgona do przytomności mrucząc pod nosem
- Enervate - wtedy chłopak otworzył oczy. Rozejrzał się błyskawicznie, oceniając sytuację w jakiej się znalazł i szybko stanął na nogi. Sięgnął ręką do kieszeni, zapewne chciał dobyć różdżki jednak z przerażeniem stwierdził że, jej tam nie było. Było źle, bardzo źle. Miał równe zeru szanse by przeżyć. Chłopak doskonale wiedział że, ci dwaj chcą go zabić. Nie wątpił że, to zrobią. Uświadomił sobie że, jego los jest już przesądzony. Z bezradnością czekał na dalszy rozwój tej beznadziejnej sytuacji w której się znalazł.
- Crucio - ślizgon padł na posadzkę pod wpływem zaklęcia torturującego, zwijając się z bólu. Przewidział to. Był pewny że, tak łatwo mu nie odpuszczą. Wiedział że, Weasley znienawidził go gdy przeszkodził mu w zabiciu Ginny. I wcale się nie mylił, bo to właśnie rudzielec rzucił na niego klątwę. Nie wiedział ile czasu był pod zaklęciem. Ale nie załamał się, nie wrzeszczał jak wszyscy inni którzy byli potraktowani tym zaklęciem, nie dał im tej satysfakcji.
- Dość - zagrzmiał stanowczy głos dyrektora. Weasley cofnął zaklęcie, jednak ból nie ustąpił. Do tego chłopak miał dziwne przeczucie że, to jeszcze nie koniec. - To zaklęcie jest za słabe chłopcze. - powiedział z wrednym uśmiechem. Potem skierował są różdżkę w stronę ciężko oddychającego ślizgona, leżącego na podłodze.
- Ertragenta - kolejny promień uderzył w Blaise'a, tym razem przynosząc mu o wiele więcej bólu niż by się spodziewał. Wiele by dał żeby oni skończyli albo chociaż pozostali przy cruciatrusie. Wiedział że, to są tylko złudne nadzieje. Ból nie zmaleje. Ale nadal nie krzyczał. Nie wydobył z siebie żadnego, nawet najcichszego jęku. Postanowił że nie da im tej cholernej satysfakcji. Nie pokaże że, mają nad nim przewagę. Nie pozwoli im się złamać.
 Nagle ból stał się mniejszy. Ślizgon zrozumiał że, Dropsoholik cofnął zaklęcie.
- Daj mu to - zwrócił się do Weasley'a podając do ręki jakąś fiolkę. Blaise zmusił swoje obolałe mięśnie i spojrzał się w stronę gryfona. Zamarł. Raz w życiu widział ten eliksir, mimo to rozpoznał wywar. Oni chcieli dać mu ertrageniserum. Pamiętał że, na początku roku szkolnego, Hermiona straszyła tym Parkinson.  Weasley coraz bardziej zbliżał się do Ślizgona, na twarzy tego pierwszego widniał szyderczy uśmiech. I on musiał wiedzieć co trzyma  ręku. Gdyby nie wiedział nie cieszyłby się tak. Widać że widok przerażonego ślizgona sprawiał mu satysfakcję. Przerażenie Zabini'ego z sekundy na sekundę coraz bardziej wzrastało. Nie chciał przeżywać tego po raz kolejny. Weasley był już przy nim, zaczął odkręcać fiolkę... Wtedy drzwi do klasy otworzyły się z hukiem i do pomieszczenia wkroczył Naczelny Postrach Hogwartu. Błyskawicznie ocenił sytuację. Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, Dumbledore został odepchnięty na ścianę pod pływem zaklęcia Severusa Snape'a.  Zdezorientowany Weasley wypuścił fiolkę z ręki, a cała jej zawartość rozlała się na twarzy ślizgona, który wrzasnął z bólu. Eliksir rozlał się na jego twarzy powodując okropne rany. Zaraz po tym Weasley podzielił los Dumbledore'a. Snape natychmiast podszedł do Blaise'a. Zaczął szeptać nad nim jakieś inkantację. Chłopak poczuł się lepiej, rany na twarzy zanikały. Potem nauczyciel przetransportował ślizgona do skrzydła szpitalnego.  Blaise nie mógł uwierzyć w swoje szczęście, myślał że, nie uda mu się wyjść cało z tej sytuacji.


                         *

NASTĘPNEGO RANKA

- ŻE CO !? - wrzasnęła wściekła Hermiona, choć ' wściekła" to bardzo ale to bardzo łagodne określenie w tej chwili. Severus opowiedział paczce co przydarzyło się ich przyjacielowi. Wszyscy ślizgoni stali i tymczasowi byli nieźle wkurzeni.
- Zaje*bie szma.... - zaczął Dracon
- Nic nie zrobisz Draco - odparł Snape - Dropsoholik za bardzo chroni Weasley'a.
- Może i racja - zgodził się - ale to nie zmienia faktu że, i tak kiedyś go w końcu zaje*ie.
- Nie spodziewałam się że, mógłby być zdolny do czegoś takiego - powiedziała Ginny po krótkej chwili.
- Czyś Ty oszalała ? - zapytała Łucja - Chciał zabić ciebie, a ty mówisz że, byś się tego nie spodziewała.
- Hogwart nie jest już dla was bezpieczny - rzekł nagle Snape - uważajcie na siebie i zawsze trzymajcie się razem.
- Będziemy - potwierdzili
- Idźcie już, może jeszcze zdążycie iść do skrzydła szpitalnego przed lekcjami. - wszyscy posłusznie wyszli,  kierując się w stronę "rezydencji" pani Pomfery.
- Aaa zapomniałbym. - powiedział gdy byli już na korytarzu - Wiem że to nie jest za bardzo odpowiedni moment ale Minevra ostatnio "narzekała" że, ma spokój na waszych lekcjach.

                         *
- Nie możecie tam teraz wejść - oświadczyła dobitnie pielęgniarka.
- Tam leży nasz przyjaciel - zdenerwował się młody Lestrange - musimy tam wejść ! Chcemy go odwiedzić.
- Właśnie - wtrąciła oburzona Hermiona - my MUSIMY go odwiedzić
- Przykro mi ale pan Zabini nie żyje. - powiedziała a ślizgoni zamarli. Jak to nie żyje ? dziwili się, przecież  Snape mówił że udało mu się go uratować.

                         *

KILKA GODZIN WCZEŚNIEJ. NOC.

 Rudowłosy chłopak ostrożnie nacisnął klamkę drzwi i cicho szedł do pomieszczenia szpitalnego. Rozejrzał się. Na jego szczęście było pusto, cisza jak makiem zasiał, a dookoła panowały egipskie ciemności. Rudzielec zapalił różdżkę i cicho ruszył w stronę jedynego zajętego łóżka. Stanął nad pogrążonym w śnie ślizgonem i  wykrzywił wargi w szyderczym uśmiechu. Rozejrzał się czy aby na pewno nikt go nie widzi, a potem skierował  swą różdżkę w ciało chłopaka.
- Tym razem mi się nie wywiniesz - szepnął zadowolony a potem stanowczo wypowiedział wszystkim tak dobrze znane dwa słowa.
- Avada Kedavra - błysnął zielony promień, a serce Blaise'a Zabini'ego przestało bić już na zawsze.

piątek, 7 września 2012

Rozdział XXIII

 Miłego czytania !

- NIE ! - usłyszałam krzyk Blaise'a - LEVICACORPUS ! - wrzasnął, poczułam jak moje ciało podnosi się w górę,  głową w dół, a w podłogę gdzie przed chwilą się znajdowałam uderzył zielony promień avady.
- Ty zdrajco - wysyczał Weasley w stronę Diabła - avada... - nie zdążył dokończyć bo ślizgon cisnął w niego drętwotą, a potem cofnął Levicorpusa i pozbawił mnie lin, oplatających moje ciało.
- Wybacz mi, - wyszeptał do mnie - wybacz mi że zdradziłem, nie zasługuję by żyć.
- Zasługujesz Blaise, uratowałeś mi życie, nie pozwolę byś zginął.
- Czarny Pan nie daruje mi zdrady - powiedział ze smutkiem.
- Nie pozwolę mu by cie zabił, rozumieszb? Jesteś moim przyjacielem, a Weasley, nie ciebie jednego omamił. Mój ojciec Ci to wybaczy.
- Dziękuję
Rzuciłam jeszcze przeciw zaklęcie na Nicole i po krótkim wytłumaczeniu jej tego co się działo opuściliśmy klasę zostawiając w niej nieprzytomnego Weasley'a.

TYDZIEŃ PÓŹNIEJ


Perspektywa Rona

Siedziałem w Pokoju Wspólnym Gryffindoru, zły na cały świat. Nadal wściekałem się na Blaise'a, za to że zdradził i nie udało się zabić tej wrednej zdziry. Nigdy bym się nie spodziewał że, on stanie w jej obronie. Co on w niej w ogóle widzi. ? Tak właściwie to, uświadomiłem sobie że dawno już nie wyciąłem żadnego numeru tym frajerom. Zacząłem intensywnie myśleć, jak by im zaszkodzić. A gdy by tak...



 Perspektywa Hermiony                                                     

Był zwykły, normalny, szkolny dzień. Kolacja w Wielkiej Sali trwała w najlepsze. Nagle...
- Proszę o ciszę ! - rozległ się donośny głos Dumbledore, który wstał ze swego miejsca. - Mam coś do ogłoszenia. - wtedy na sali zapadła cisza jak makiem zasiał, a wszyscy zaczęli z zaciekawieniem na twarzach wpatrywać się w dyrektora. - Chciałbym jeszcze prosić by każdy usiadł przy swoim stole. - rzekł spoglądając na nas, wtedy  ja, Ginny i Harry spojrzeliśmy się na siebie, i niechętnie wstaliśmy od stołu Slytherinu by powędrować do reszty gryfonów. Wtedy dyrektor ponownie zabrał głos. - Moi drodzy, - zaczął - ostatnim czasem, zauważyłem że nawiązujecie coraz więcej przyjaźni między domami. Bardzo mnie to cieszy, a zwłaszcza że, nawet niektórym gryfonom i ślizgoną udało się przełamać dzielące ich bariery nienawiści. Dlatego by jeszcze lepiej rozwijać wasze znajomości macie możliwość zmienić dom, do końca tego roku... - nie wierzyłam w to co usłyszałam, inni uczniowie chyba też nie, bo niemal wszyscy byli zszokowani. Normalnie chyba jedyny mądry pomysł na jaki wpadł Dropsoholik. - ...Jeśli chcecie przyjąć kogoś do swego domu załóżcie tej osobie swój krawat. Teraz. - wtedy na sali rozległ się szum, każdy podchodził do swych przyjaciół z innych domów. Po chwili do mnie przyszedł David i założył mi swój krawat, a ja z uśmiechem wstałam i ponownie usiadłam przy stole ślizgonów. Zaraz potem przyszła Ginny zaproszona przez Dracon'a i Harry który znalazł się tu dzięki Łucji. Za to Nicole dołączyła do siostry, siadając przy stole krukonów. Zauważyłam że, moja naszywka z herbem domu na szacie zmieniła się z Gryffindoru na Slytherin. Po kilku minutach każdy siedział tam gdzie został zaproszony.
- Pamiętajcie że od tej pory jesteście uznawani za członków tych domów, przy których aktualnie siedzicie. Dla tego domu zarabiacie punkty, ale też je tracicie. Opiekunowie też się wam zmieniają, w zależności od domu w którym teraz się znajdujecie. Wasze rzeczy zostaną przeniesione do nowych dormitoriów. To tyle. Mam nadzieję że wasze relacje się polepszą. - zakończył i usiadł.
- Zaje*iście - powiedział Dracon do nas - no to witajcie w Slytherinie ! - a cała nasza paczka się zaśmiała.
- Jest dopiero początek lutego, - rzekłam po chwili - więc przez pięć miesięcy będziemy ślizgonami. - po kilku minutach w radosnych nastrojach poszliśmy do naszego nowego Pokoju Wspólnego w lochach.
- No to robimy imprezę na cześć nowych domowników ! - zawołał Draco kiedy tylko przekroczyliśmy kamienną ścianę.

                                    *
  Ja, Harry, Blaise, Dracon i Łucja siedzieliśmy na jednym z obszernych parapetów przy oknach na korytarzu.  Wszyscy wesoło rozmawialiśmy na różne tematy.
- Dracon, Hermiono - powiedział nagle Harry - zobaczcie - rzekł, wskazując coś kilkanaście metrów przed sobą. Aż zaniemówiłam. Nie wierzyłam własnym oczom. Ujrzałam że David, mój David całuje moja SIOSTRĘ ! Moje oczy momentalnie zaszkliły się łzami. To musi byc jakiś głópi sen. Jak to możliwe by dwoje najbliższych mi ludzi mnie tak zraniło. Juz wstałam, zauważyłam że Dracon zrobił to samo, może tez miał zamiar wykrzyczeć jak bardzo zranili mnie i jego. Akurat wtedy Blaise który, siedział między mna a Smokiem, złapał nas za nadgarstki, zatrzymując nas.
- Zobaczcie tam - mruknął, patrząc w kierunku...

                                *

Perspektywa Ginny

  Zobaczyłam moich przyjaciół siedzących na korytarzu, więc zaczęłam kierować się w ich stronę. Gdy byłam kilkanaście metrów dalej, drogę zagrodził mi Chińczyk.
- Hej David - powiedziałam uśmiechając się
- Ginny, ja muszę Ci coś powiedzieć - odpowiedział chłopak
- O co chodzi ? - zapytałam z zaciekawieniem
- Ginny, kocham Cię - wyszeptał
- Co ? - zapytałam zdezrientowana, a po chwili poczułam jak składa na moich ustach pocałunek.  -  Co Ty wyprawisz ? - zapytałam ostrym głosem, gdy się od niego oderwałam. To co się działo było po prostu nierealne. Nie wierzyłam w to co się działo, mój przyjaciel, chłopak mojej siostry pocałował mnie. Nie rozumiałam tego co nim kierowało. Spojrzałam w jego oczy, mając nadzieję że może one mi coś powiedzą że, dowiem się dlaczego to zrobił, w końcu to oczy odzwierciedlają naszą duszę. Kiedy to zrobiłam, zauwarzyłam że jego wzrok jest jakby zamglony. Wiedziałam co to oznacza. Zrozumiałam również dlaczego to zrobił. Zaklęcie Imperius. Nagle nad ramieniem przyjaciela zobaczyłam że Weasley uśmiecha zię z satysfakcją. Widać było że jest z siebie bardzo zadowolony. Czyżby to była kolejna próba skłócenia naszej paczki ?
- Weasley - syknęłam. Wyrwałam się Davidowi i czym prędzej ruszyłam w kierunku mojego byłego brata.

Perspektywa Hermiony

Odwróciłam wzrok od Ginny i Davida i spojrzałam się tam gdzie Diabeł. Dracon zrobił to samo.  Nie daleko nich stał Weasley z usmiechem satysfakcji na twarzy, patrząc się na tą dwójkę. Kątem oka zauważyłam jak Ginny wyrywa się Davidowi i idzie w kierunku rudzielca, z daleka widać że była wściekła.  Zaczęła coś do niego mówić, a ten był jeszcze bardziej zadowolony z siebie. Tylko dlaczego ? Zorientowałam się że,  moja ręka jest już wolna, przez nikogo nie zatrzymywana, skierowałam się w stronę rudzielców. To Weasley, musiał coś zrobić że, mój chłopak tak się zachował, nie wierzę że zrobił to sam z siebie. On nie jest taki. Chyba nie.
- Hermiona, Draco - powiadziała Ginny, nawet nie zauważyłam że on przyszedł razem ze mną - to nie tak jak myślicie.
- A jak ? - syknął Draco - Zaje*ie go - dodał patrząc w stronę Chińczyka i  chciał iść ku niemu, ale Ruda złapała go za nadgarstek, uniemożliwiając mu odejście.
- Daj się wytłumaczyć, - powiedział moja siostra - zrozumcie że to nie tak.
- Mów - powiedziałam. Smok milczał.
- Ten palant - rzekła wskazując na Weasley'a - rzucił Imperiusa na Davida. Dlatego to zrobił.
- Co ? - wykrzyknęłam
- Zatkało Riddle ? - zapytał szyderczo znienawidzony przez nas gryfon
- Cofnij to zaklęcie - warknął Smok
- Śnisz Malfoy - syknął
- Crucio ! - warknęłam, kierując w niego różdżkę, wcześniej upewniając się że, na korytarzu nie ma nikogo oprócz Weasley'a i naszej paczki. Po kilku minutach cofnęłam zaklęcie.
- Zdejmiesz je z niego ? -  zapytałam lodowatym tonem
- Spie*rzaj Riddle ! - warknął
- Crucio - tym razem to Dracon rzucił klątwę i go pod nią trochę dłużej przytrzymał. - Nadal się nam sprzeciwiasz ? - zapytał, gdy cofnął zaklęcie
- Niee - odpowiedział
- Idź po Niego - zwrócil się blondwłosy do swej dziewczyny. Ona wykonała polecenie. Po chwili obok nas znalazł się David. Wtedy Weasley' owi udało się wyciągnąć swoją rózdżkę  i widząc że nie ma innego wyboru cofnął rzuconego wcześniej imperiusa.
- Co się sie stało ? - zapytał  zdezorientowany David, no tak w końcu niczego nie pamięta.
- Ta gnida Weasley rzucił na ciebie Imperusa i zmusił cię byś pocałował Ginny - opowiedziałam pokrótce.
- Przepraszam za to, - powiedział - nigdy bym wam tego nie zrobił
- To nie twoja wina - powiedziałam cicho
- Tak to przez niego - dodał Draco
- Ja też nie mam ci tego za złe - powiedziała Ginny delikatnie się uśmiechając..
- Dzięki - odpowiedział mój chłopak. Cała nasza paczka odeszła z tego miejsca zostawiając Weasley'a samemu sobie.

Perspektywa Rona KILKANAŚCIE GODZIN PÓŹNIEJ

- Musimy go zlikwidować - powiedził dyrektor - zdrajca może nam jeszcze bardziej nam zaszkodzić.
- Wiem profesorze - zgodziłem się - Co mam robić ?
- Przyprowadź go do mnie przy najblizszej okazji.
- Oczywiście dyrektorze
- Możesz odeść Ronaldzie - wstałem i opuściłem gabinet profesora. Myśląc jak by tu zaciągnąć w pułapkę tego zdrajcę.