sobota, 17 listopada 2012

Rozdział XXVII


          - Jak? Skąd...? Skąd się tu wziąłeś?! – zaczęła Hermiona zasypując chłopaka gradem pytań.
- Hermiono, później, – odpowiedział krótko – mamy zadanie do wykonania.
- Racja – przytaknęła Łucja – powinniśmy iść dalej. – stwierdziła dziewczyna. Cała trójka, ostrożnie ruszyła do przodu, coraz bardziej zagłębiając się w ciemny labirynt.

*

- Harry, musimy porozmawiać. – oznajmił chłopakowi Mistrz Eliksirów. Dziwne, że Snape mówi do młodego Pottera po imieniu, nieprawdaż? Ich stosunki uległy niemal całkowitej zmianie odkąd chłopak znalazł się w Slytherinie, teraz był traktowany jak każdy inny członek Domu Węża. Chłopak żałował, że nie trafił tu w pierwszej klasie.
- O co chodzi, profesorze?
- Pytam wprost. Czemu ty i Hermiona nie pojawiacie się na zebraniach Zakonu? Było ich całkiem sporo od wakacji, a wy nie byliście na żadnym.
- Nikt nas o nich nie powiadamiał, profesorze. – rzekł spokojnie były gryfon, nieco zdziwiony.
- Dumbledore was nie powiadamiał? – zdumiał się nauczyciel. Czyżby przestał ufać Złotemu Chłopcu? Bo, że nie ufa Hermionie to mogę jeszcze zrozumieć… dziwne… nawet bardzo dziwne… - myślał Snape.
- Nadal udziela ci lekcji? – zapytał Mistrz Eliksirów po krótkiej chwili.
- No tak. Ale skąd pan…
- Nieważne.
Dziwne – pomyślał Harry 

*
           
            Szli dalej cała trójką, dokładnie się rozglądając i uważając na wszelkie niebezpieczeństwa. Nie rozdzielali się, kto wie, co ich tu jeszcze czeka, może będą musieli sobie nawzajem pomóc? W każdym bądź razie woleli nie ryzykować. Razem byli silniejsi, przekonali się o tym walcząc z chimerą. Co dziwne, nie licząc właśnie tej przerażającej chimery, przeszkody nie były aż tak niebezpieczne. Zaatakowało ich kilku dementorów, całe szczęście, że Draco znał zaklęcie patronusa bo Hermionie na początku sprawiło problem, a Łucja nie potrafiła go rzucić. Na ich drodze było bagno pełne zwodników, próbujących odwieść ich od dalszego poszukiwania, spotkali również dwie sklątki tylnowybuchowe. Zdziwili się widząc je bo, z tego co wiedzieli, tylko Hagridowi udało się je wyhodować, na potrzeby Turnieju Trójmagicznego.
            Ich droga strasznie się dłużyła, widocznie wybrali najdłuższą trasę. W końcu udało im się wyjść na prostą, a w oddali było widać mnóstwo światła. Na jego tle, wyraźnie widzieli trzy ciemne części Kryształu Ciemności. Wiedzieli już, że to tam zakończy się ich zadanie. Szybkim krokiem ruszyli w ich stronę. Byli już zaledwie kilka metrów od celu, nagle nie wiadomo skąd, wyskoczyło kilka dziwnych stworzeń. Były koloru brudnej bieli, miały dwie nogi, a do tego coś w rodzaju skrzydeł bez piór i dziób. Ślizgoni,  zaczęli ciskać w nich przeróżnymi zaklęciami i klątwami. Ku ich zdziwieniu, a zarazem przerażeniu nic na nich nie działało. Zdecydowali się na ucieczkę. Gdy byli już w miarę bezpiecznym miejscu się zatrzymali.
- Co to za cho*lerstwo? – wydyszał Draco.
- Ścierwojady*. – odparła krótko Hermiona, sama zdziwiona tym odkryciem.
- Co? – zapytali jednocześnie Łucja i Dracon.
- Ścierwojady – powtórzyła spokojnie była gryfona – Czytałam o nich, ale myślałam, że one są tylko legendą.
- Dobra, ale jak je pokonać? – zapytał Draco.
- W niemagiczny sposób. mieczem bądź strzelając z łuku.
- No to ładnie. – mruknęła Łucja bez entuzjazmu.
Po krótkiej chwili Hermiona machnęła różdżka, a przed nimi pojawiło się kilka mieczy i łuków.
- Musimy je pokonać. – rzekła biorąc łuk i kołczan ze strzałami. – W dzieciństwie uczyłam się strzelać, wiec nie będę miała problemów z trafieniem. Wam radzę wziąć miecze, no chyba, że umiecie strzelać. – milczeli. Oboje wzięli miecze.
- Chodźmy. – powiedział Draco bez przekonania.

Mimo, że Hermiona dawno nie trzymała łuku w rękach, nie miał kłopotów ze strzałem. Gorzej było z Łucją i Draconem, którzy miecze trzymali po raz pierwszy w życiu. Jednak po kilkunastu minutach ciężkiej walki, z wielkim trudem, udało im się pokonać stworzenia. Odrzucili swoja broń i ruszyli dalej. Tym razem, udało im się bez przeszkód dojść do celu, jednak gdy byli około metra od części, przed nimi zmaterializowała się jakaś zjawa. Była to piękna kobieta o bladej twarzy. Miała długie do pasa, rozpuszczone białe włosy, które delikatnie falowały jakby pod wpływem lekkiego wiatru, którego oczywiście nie było. Była wysoka i odziana w suknię w kolorze swoich włosów. Nie stała na ziemi lecz unosiła się kilkanaście centymetrów nad nią, a dookoła niej, była ledwo widoczna jasna poświata. Ślizgonom z wrażenia odjęło mowę.
- Każde z was, - odezwała się spokojnym głosem, który działał na nich kojąco i był muzyką dla ich uszów – usłyszy zagadkę. Jeśli odpowiecie,  pozwolę wam zabrać waszą część Kryształu. Jeśli nie, wrócicie bez niego. Możecie się pomylić tylko jeden raz. Rozumiecie ? – wszyscy troje kiwnęli potwierdzająco głowami.
- Doskonale. Pierwsza zagadka. Słuchaj Hermiono i dobrze zastanów się nad odpowiedzią.

Oko, co tkwiło w niebieskiej twarzy, ucieszyło się ogromnie,
Gdy zobaczyło w zielonej twarzy drugie oko.
„Ono jest podobne do mnie”
Tylko że błyszczy nisko, a ja wysoko

- Zrozumiałaś treść?
- Tak – potwierdziła brązowowłosa intensywnie myśląc. Oko co tkwiło w niebieskiej twarzy – pomyślała Hermiona – to musi chodzić o niebo i słonce, ewentualnie księżyc zamiast słońca. Zielona twarz… To chyba chodzi o trawę… Co jest w trawie podobne do słońca… Jakiś kwiat chyba… może z żółtym środkiem… Wiem!
- Odpowiedź to Słońce i stokrotka. – Zjawa uśmiechnęła się na jej słowa i rzekła:
- Odpowiedź prawidłowa. – machnęła ręką, a jedna z części Kryształu znalazła się w dłoniach byłej Gryfonki, po chwili dziewczyna znikła.
- Gdzie ona… - zaczęła Łucja
- Czeka na was u Athy. Łucjo twoja kolej.

Nie można tego zobaczyć ani dotknąć palcami,
Nie można wyczuć węchem, ani usłyszeć uszami:
Jest pod górami, jest nad gwiazdami,
Pustej jaskini nie omija,
Po nas zostanie, było przed nami,
Życie gasi, a śmiech zabija.

- No to ładnie.  – mruknęła do siebie sarkastycznie – Zastanówmy się – powiedziała cicho.  Jest pod górami… - mruczała do siebie – eee… możesz powtórzyć fragment od momentu „Jest pod górami” – zapytała

Jest pod górami, jest nad gwiazdami

- Nie wiele mi to mówi – mruknęła cicho.
Pustej jaskini nie omija

- Co może być w pustej jaskini… - mruczała do siebie – pusta jaskinia… pusta jaskinia… Może … nie wiem… eee… Odpowiedź to echo..? – bardziej zapytała niż odpowiedziała. A akurat to jej przyszło na myśl.
- Odpowiedź jest błędna. Ale dobrze kombinowałaś z jaskinią. – Czy to podpowiedź – pomyślała czarnowłosa.
- Powtórz ta zagadkę jeszcze raz. – poprosiła.

Nie można tego zobaczyć ani dotknąć palcami,
Nie można wyczuć węchem, ani usłyszeć uszami:
Jest pod górami, jest nad gwiazdami,
Pustej jaskini nie omija,
Po nas zostanie, było przed nami,
Życie gasi, a śmiech zabija.

- Ale ja głupia, - westchnęła – echo można usłyszeć. Więc co z tą jaskinię – mruczała do siebie…przez kilka minut, powtarzając te sowa jak mantrę - jaskinia… pusta jaskinia… ciemna pust…CIEMNOŚĆ! – wykrzyknęła uradowana.
- Otóż to. - powiedziała zjawa uśmiechając się. Po krótkiej chwili, Łucja dołączyła do Hermiony.
- Draconie – zwróciła się do chłopaka.
- Żeby to było coś łatwego – mruknął pod nosem.

Co gnie żelazo, przegryza miecze
Pożera ptaki, zwierzęta, ziele,
Najtwardszy kamień na mąkę miele,
Królów nie szczędzi, rozwala mury,
Poniża nawet najwyższe góry.**


Co gnie żelazo, przegryza miecze… to mi pasuje do rdzy – myślał arystokrata - Pożera ptaki, zwierzęta, ziele,… to chyba jakiś stwór czy coś… dobra dalej… jak to szło…? A już wiem… Najtwardszy kamień na mąkę miele,… hmm… to jakaś siła… może silny stwór….? – zastanawiał się - Królów nie szczędzi, rozwala mury,… no to będzie tez mi pasować jakiś stwór… Poniża nawet najwyższe góry…. A tu? Stwór chyba gór nie ruszy… pomyślmy co wiem… do rdzy to kojarzy mi się tylko… no właśnie! – ucieszył się, bo właśnie do głowy wpadła mu pewna myśl – żeby coś zardzewiało potrzeba CZASU…. Zwierzęta i rośliny przemijają z CZASEM… po bardzo długom CZASIE i kamień się skruszy… - Draco dalej nie kombinował. Znał już odpowiedź.
- Czas. – odparł spokojnie, pewny swojej odpowiedzi.
- Dokładnie. – i również Draco przeniósł się z Kryształem do Athy.

*



Stworzenia zapożyczone z gry Gothic.* 
Zagadki zaczerpnięte z książki J. R. R. Tolkiena „ Hobbit czyli tam i powrotem” **

I jak?

3 komentarze:

  1. Dementorko, sorry, że usunęłam Twój komentarz, usuwałam tego anonima i przez przypadek zaznaczyłam i Twój.
    Cieszę się, że się rozdział podobał, i dzięki za rady :D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie, ciekawie. żeby Hermiona była w Slytherinie, to już słyszałam, ale żeby Harry...? To mnie zagięłaś, zbiłaś z tropu i zwaliłaś z krzesła. :) Przyznam się, że nie przeczytałam jeszcze wszystkiego, ale przy wolnej chwili obiecuję, poprawię się! Czekam na nowy rozdział, proszę o powiadamianie mnie o nowościach!
    Pozdrawiam,
    Eileen

    OdpowiedzUsuń
  3. Bez żadnych kłótni, ale coś mnie bardzo dziwi.
    Tutaj piszesz bardzo ciekawie, ale..... no właśnie, ale!
    inna-historia-siostr-riddle jest zawodowa!!!! (z małymi niedociągnięciami, ale jednak)
    Zauważyłam oczywiście, że piszesz z nową blogerką Avadą co mnie bardzo cieszy. Da się zauważyć, że przy niej robisz bardzo wielkie postępy!!! Wcześniej nie komentowałam, ale coś mnie dzisiaj podkusiło :)
    Ogólnie fajny blog i bardzo go kocham <3 ALE.
    Z góry dziękuje i pozdrawiam :)))!!!!!!

    OdpowiedzUsuń