czwartek, 30 sierpnia 2012

Rozdział XXII

Perspektywa Ginny

 Od rozmowy z Blaise'm minął już tydzień. Starałam się unikać go jak ognia, co niestety było dosyć trudne, w końcu jest w naszej paczce. Miałam trochę wyrzuty sumienia, czasami zdawało mi się że, za ostro go wtedy potraktowałam, jednak żadne z nas nie wróciło do tej rozmowy. Nie mówiłam o tym zdarzeniu nikomu. Zdaje się że on chyba też nie. Bo reszta zachowywała się zwyczajnie. Nagle zauważyłam że, Zabini gdzieś wychodzi, trochę dziwne, bo ostatnio robił to coraz częściej. Znikał gdzieś bez słowa. Wiem że, na pewno ma jakieś tajemnice, ale on by chyba nie mógł nas zdradzić tak jak Ron, prawda ? Dlatego aż tak się tym nie przejmowałam. Po chwili przestałam zaprzątać sobie nim głowę i wtuliłam się w tors Dracon'a, siedzącego obok mnie.


                                                     *
Perspektywa Rona


 - Zrobimy to dzisiaj panie profesorze, - powiedziałem do dyrektora siedzącego na przeciw mnie. - Riddle będzie martwa - dodałem z satysfakcją, mściwie się uśmiechając.
- Tak, zabijemy ją - dodał niezbyt zadowolony Blaise. W ogóle nie wiem o co mu chodzi. Zachowuje się jakby żałował tego że ta szmata musi pójść pod piach. Nie wiem co się z nim dzieje.
- Doskonale chłopcy, więc idźcie i działajcie. - odpowiedział dyrektor ze zadowoleniem.
- Chodź - mruknąłem do przyjaciela - musimy obmyślić plan działania.
- Jasne - powiedział obojętnym tonem idąc za mną.

                                                   *
Perspektywa Ginny

- Ostra ?
- Co ?
- Nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale jesteśmy spóźnione na transmutację. - powiedziała do mnie Chuda.
- Transmutację powiadasz ? - zapytałam rozbawiona -  To co my tu jeszcze robimy ? Jak możemy opuścić naszą ULUBIONĄ lekcję ? - powiedziałam kładąc nacisk na "ulubioną", oczywiście nie zapomniałam dodać odpowiedniej dawki sarkazmu.
- Nie wygłupiaj się tylko chodź - powiedziała rozbawiona czarnowłosa. - Może uda nam się uniknąć szlabanu.
- Jasne - rzekłam wstając. Zarzuciłam torbę na ramię, i razem z Łucją udałyśmy się w stronę sali transmutacji. Po kilku minutach wpadłyśmy do klasy zdyszane i mocno spóźnione.
- Riddle ! Snape ! Wreszcie raczyłyście się zjawić na lekcji.
- Nie słyszałyśmy dzwonka - skłamała gładko czarnowłosa.
- Minus dwadzieścia punktów za każdą z was ! - powiedziała rozeźlona - Siadać !
- Zbierała już eseje ? - zapytałam szeptem Luny, siedzącej w ławce obok.
- Ma zebrać pod koniec zajęć - odszepnęła i zajęła się słuchaniem nudnego wykładu nauczycielki. Ja oczywiście tego eseju nie napisałam. Myślałam co by tu zrobić, aby jakoś się z tego wymigać, aż nagle wpadłam na świetny pomysł.
- Pani profesor ? - zapytałam unosząc rękę do góry
- Tak, panno Riddle ? - zapytała przerywając swój wykład.
- Czy może mnie pani ukarać za coś czego nie zrobiłam ? - zapytałam, chytrze się uśmiechając.
- Też pytanie ! Oczywiście że nie - odpowiedziała - skoro nic nie zrobiłaś...
- Więc NIE ZROBIŁAM - specjalnie podkreśliłam te dwa słowa - zadania domowego. - cała klasa wybuchnęła śmiechem.


                                                     *

Perspektywa Blaise'a

- Przyprowadzisz ją  do tego korytarza - powiedział do mnie Ron - a potem ją tu zabijemy - dodał
- Nie pójdzie ze mną - powiedziałem, ciesząc się z tego w duchu. Skoro jej nie przyprowadzę to może dziewczyna ma szanse przeżyć.
- Jak to nie ? - zapytał zdziwiony Weasley. Ach no tak, zapomniałem że on nie wie.
- Mieliśmy ostatnio małą sprzeczkę. - powiedziałem - Nie zaufa mi na tyle
- No to może ta twoja Nicole ją tu przyprowadzi - powiedział Rudy po chwili namysłu. Cholera jasna.
- Może - odrzekłem

                                                     *
Perspektywa Ginny

 Nadal trwała moja ULUBIONA lekcja. Od mojego zacnego tekstu nic więcej co było godne uwagi się nie działo. Kiedy już prawie zasnęłam z nudów, usłyszałam że siedząca obok mnie w ławce Chuda zadaje pytanie nauczycielce. I to trochę dziwne te pytanie.
- Zna pani jakieś proste zaklęcie którym, można wyczarować benzynę ? - zapytała z udawanym zaciekawieniem.
- Znam. Ale czemu pani pyta, panno Snape ? Pali się coś czy jak ?
- Tak ! - wykrzyknęła - Pani gabinet, ale tak jakby przygasa ! - ponownie na tej lekcji, cała piąta klasa wybuchnęła śmiechem.


- Nie uwierzycie jak dzisiaj Łucka załatwiła Mcgonagall - powiedziałam do przyjaciół gdy kilka godzin później spotkaliśmy się w salonie Ślizgonów.
- Co odwaliłaś - dopytywał się Harry czarnowłosej. Wtedy ta opowiedziała jej tekście z benzyną i wspomniała też o tym co ja powiedziałam nauczycielce. Nasza paczka się zaśmiała.
- A Dracon'owi ostatnio napisała na eseju zamiast oceny "idiota"
- Poważnie ? - zdziwiłam się
- No tak. - odpowiedział mój chłopak -  Powiedziałem jej że miała wstawić mi ocenę, a nie się podpisywać. - kolejny raz tego dnia wybuchnęliśmy śmiechem.
- Ginny ? - usłyszałam nagle głos za sobą. Odwróciłam się i ujrzałam Nicole Black.
- Co ?
- Chodź ze mną, ktoś chce z tobą pogadać - powiedziała, a ja niczego nie podejrzewając poszłam za ślizgonką.


Perspektywa Rona

 Szłam z Nicole korytarzem na drugim piętrze. Gdy byłyśmy już na rogu, usłyszałam że ktoś wykrzykuje zaklęcie, po chwili leżałam na posadzce, a moje ciało oplatywały grube sznury. Potem obok mnie padła Nicole, trafiona zaklęciem Pełnego Porażenia Ciała.
- Weasley ! - syknęłam, patrząc w jego niebieskie oczy z morderczymi błyskami
- Zamknij się ruda szmato. - warknął - Nikt cię nie uratuje, zaraz zginiesz.
- Doprawdy ? To po cholerę tyle gadasz idioto ? - zapytałam - Czyżbyś się bał zabić córkę najpotężniejszego czarownika wszech czasów ? - zadrwiłam
- Bo to nie ja cię zabiję - syknął - zrobi to ktoś, kogo uważałaś za przyjaciela. Szkoda że nie możesz zobaczyć jak celuję w ciebie różdżką - kto mu do cholery pomaga ? Faktycznie usłyszałam za sobą kroki, ale nie miałam jak się odwrócić.
- Na co czekasz ? - warknął na tego kogoś Weasley.
- Nie zrobię tego. - usłyszałam stanowczy głos
- Blaise ? - szepnęłam, rozpoznając go
- CO !? - krzyknął Weasley
- Nie potrafię, nie ją - odpowiedział chłopak. Wtedy zobaczyłam jak Weasley celuje we mnie swą różdżką z szyderczym uśmiechem. Po chwili wypowiedział dwa tak dobrze znane mi słowa.
- Avada Kedavra !

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Rozdział XXI

Perspektywa Ginny

- ...będziesz musiała wykazać się odpornością Twojej...
- psychiki - wyszeptałam dokańczając. Kiedy usłyszałam że mam się zmierzyć ze swoją największą słabością, już wiedziałam. Miałam naprawdę słabą psychikę, nie to co Hermiona, Dracon czy Łucja, ale ja ? Jeśli wcześniej bałam się nie wiedząc co mnie czeka, to teraz byłam przerażona. Nie uda mi się zdobyć części Kryształu, nie dam rady.
- Tak psychiki - potwierdziła Atha - Gotowa ? - skinęłam głową, nie byłam gotowa by się z tym zmierzyć, ale czy kiedykolwiek byłabym ? Raczej nie.
 Po chwili Atha machnęła ręką i obok nas zmaterializowały się podwójne zdobione drzwi, były zamknięte.
-  Kiedy przekroczysz te wrota, znajdziesz się w miejscu gdzie, ukażą Ci się najgorsze wspomnienia, i nie tylko, jedne będą prawdziwe, inne nie.  Musisz nad Sobą panować, nie możesz się załamać gdy będziesz widziała wspomnienie, im będziesz silniejsza tym mniej czasu tam spędzisz. Rozumiesz ?
- Pamiętaj Ginny, to co zobaczysz, dzieje się tylko i wyłącznie w Twojej głowie. - dodała Anastasia.
- T-tak - wyjąkałam. Wtedy drzwi się otworzyły na oścież, a ja powoli przez nie przeszłam. Zaczęłam opadać i pojawiłam się w nicości. Rozejrzałam się, byłam tam sama. Po chwili namysłu usiadłam, bo po co miałam stać skoro mogę równie dobrze siedzieć. Gdy wykonałam tę czynność, zaczęło się. Przede mną pojawił się obraz: Ujrzałam siebie, leżałam na łóżku, byłam zrozpaczona. To było zaraz po tym jak dostałam list od ojca, w którym dowiedziałam się prawdy o sobie. Wtedy było to dla mnie straszne,  myślałam że, bycie córką Lorda Voldemorta będzie dużo gorsze. Poza tym, kochałam moją przyszywaną rodzinę, ale, mnie okłamali. Przez piętnaście lat byłam zupełnie kimś innym. Jednak teraz nie byłam o to zła, teraz wiedziałam że, moja prawdziwa matka oddała mnie Weasley'om by mnie chronić. Wspomnienie rozmazało się, ukazało się kolejne. Znów zobaczyłam siebie, tym razem celującą różdżka w jakiegoś niewinnego mugola. Wtedy pierwszy raz zabiłam. Nie chciałam tego robić, nie lubię tortur i zabijania, mimo że jestem śmierciożerczynią, ale wolę to niż ślepo wierzyć w kłamstwa Dumbledore'a. Udało się, wspomnienie zniknęło, za to znów pojawiło się kolejne. Ale to nie było jedno wspomnienie, tylko urywki kilku. Na każdym był moment, gdy w ciągu tych pięciu lat życia w kłamstwie Dracon Malfoy mnie wyzywał i upokarzał na prawie każdym kroku. A potem zobaczyłam nasz pierwszy pocałunek. W mojej głowie usłyszałam cichy głosiki: Po tym co Ci robił przez te lata ?
- Tak - powiedziałam cichym, ale pewnym głosem - kocham go a on mnie. - Obraz zniknął, pojawił się następny...



 Perspektywa Hermiony

- Kiedy ona do cholery wróci ? - pytał się zdenerwowany Draco, chodząc w tę i z powrotem - To już dwa dni jej nie ma.
- Draco, spokojnie, przecież Blackley, wyraźnie powiedziała że jej życie nie jest zagrożone, gdy się jej pytałam. - rzekłam, byłam tak samo zdenerwowana jak cała reszta, w końcu to moja siostra.
- Ale... - zaczął
- Smoku, my też się martwimy - powiedziała Łucja
- Właśnie, więc lepiej usiądź na czterech literach i się uspokój, Ginny wróci.


  Perspektywa Ginny

... Tym razem zobaczyłam coś co nie było moim wspomnieniem. Przed moimi oczami przesuwały się martwe ciała: Dracon'a, Hermiony, matki, ojca, Harry'ego, Łucji, Davida, Blaise'a, Luny. Martwi przyjaciele i rodzina, to chyba była najgorsza rzecz jaką chciałam ujrzeć. Próbowałam odwrócić wzrok od tego okropnego widoku, jednak nie mogłam, nie potrafiłam tego zrobić, mimo strachu patrzyłam się dalej, byłam jakby zahipnotyzowana.  Nagle przypomniałam sobie o radzie profesor Blackley:  Pamiętaj Ginny, to co zobaczysz, dzieje się tylko i wyłącznie w Twojej głowie. Nadal widząc przed sobą te okropne obrazy skupiłam się i powtarzałam że to tylko moja wyobraźnia, że to nie dzieję się naprawdę. Za wszelką cenę starałam się nie załamać. Dopiero gdy pomyślałam o tych osobach, że nic im nie będzie, że jak wrócę zastanę ich całych i zdrowych, obrazy zniknęły. Na ich miejscu w białym świetle pojawiła się jedna z części Kryształu Ciemności.
- Udało się - rzekłam do siebie, oddychając z ulgą. Szybko wstałam i chwyciłam ją w obie ręce. Po chwili przede mną ukazały się takie same drzwi jak przed zadaniem, były otwarte. Bez zastanowienia je przekroczyłam. Znów pojawiłam się w tym samym pomieszczeniu, gdzie poznałam Athę, tym razem byłam sama. Dopiero po jakiejś minucie czekania pojawiły się obie nimfy. Atha i Anastasia.
- Doskonale Ginny - powiedziała ta pierwsza
- Wiedziałyśmy że temu podołasz - dopowiedziała Anastasia
- Co z tą częścią ? - zapytałam
- Na razie weźmiemy ją na przechowanie, tu do pałacu. Gdy zbierzecie wszystkie części, Kryształ pojawi się podczas ostatniej bitwy i go połączycie.
- Połączymy ?
- Tak. Jak ? Dowiecie się tego później. Ten przedmiot ma naprawdę wielką moc i mogę Cię zapewnić że dzięki temu pokonacie Dumbledore'a. Teraz powinnaś wracać, Ginny.
- Jasne - zgodziłam się - proszę - dodałam, przekazując jej diament.
- Chodź, wracamy w taki sam sposób, jak się tu pojawiłyśmy.
- Okey, pani profesor


  Wiedziałam że  najpierw muszę iść do przyjaciół, gdyż by mi tego nie wybaczyli, jakbym zrobiła inaczej to chyba rozerwali by mnie na strzępy. Akurat zaraz miała rozpocząć się kolacja, więc skierowałam się do Wielkiej Sali. Zobaczyłam, moich przyjaciół idących przede mną, usłyszałam że rozmawiali o mnie.
- ... Trzy dni i nic - rozpaczał Dracon. Coś mi się zdaje że za bardzo się przejmuje - ...  jeśli coś...
- Nawet tak nie myśl - warknęła Hermiona
- Właśnie - rzekłam - więcej wiary w ludzi.- po czym się lekko zaśmiałam, a przyjaciele się na mnie rzucili.                                              



                                      Perspektywa Rona

- Blaise musimy zabić Riddle- odparłem stanowczo
- Ale którą- zapytał mnie obojętnie
- Kurwa no którą, Ginny!- wrzasnąłem na szczęście na korytarzu było pusto.
- Dlaczego- odparł beznamiętnie ale w jego oczach zauważyłem strach.
- Dumbledore mi to polecił uważa że dzięki temu Malfoy się załamię z resztą i nie będą już szukać Kryształu Ciemności- wyjaśniłem z uśmieszkiem.
- Stary a może Hermionę przecież ona jest chyba potężniejsza !?
- Mniejsza z tym i wcale nie! One są równymi zdzirami a Hermione lepiej zostawić w spokoju - zauważyłem  przypominając sobie ten wściekły wzrok Lestrange'a
- Ale musimy Ginny ? - spytał smutno.
- Zakochałeś się w niej czy co ? Diable ich nie ma co żałować - zupełnie nie rozumiałem o co mu chodzi
- Pilnuj tej tapeciary Brown. - warknął odwracając się napięcie i ruszył do lochów.

                                       *** 

                            Perspektywa Ginny

  Szłam bez celu po Hogwarcie. Na razie musiałam odpocząć od tego wszystkiego nie miałam im za złe że tak mnie o te zadanie wypytywali ale no cóż denerwowało mnie to, bo było to ciężkim przeżyciem.
Nagle przewróciłam się jak sądziłam wpadając na ścianę
- Au- syknęłam łapiąc się za głowę.
- Ginny- spytał znajomy głos.
- Blaise co ty tu ..- nie dane mi było dokończyć bo szybko uniosłam się w górę. Ostatnio czuje się jak szmaciana lalka!
- Przepraszam nie zauważyłem cie- odparł ciągle trzymając mnie w górze.
- Spoko nie gniewam się. Eee ... mógłbyś mnie postawić - spytałam zażenowana.
- A już - wykonał moje polecenie.
- Skąd przebywasz - zapytałam z uśmieszkiem.
- Eee .. byłem na spacerze - odpowiedział po chwili namysłu. Dziwne, może kłamię ? A zresztą.
- Ginny przejdziesz się - spytał mnie drapiąc się w tył głowy
- Pewnie po co te nerwy - zachichotałam i Blaise zrobił się jeszcze bardziej czerwony.
Szliśmy w niezręcznej ciszy, aż trochę żałowałam że, się zgodziłam.
- Eee ... i jak było no wiesz ... - wiedziałam o co mu chodzi
Westchnęłam zrezygnowana. Znowu to samo. Ciężko było mi o tym mówić.
- Strasznie - burknęłam - Wydawało mi się że Draco nie żył i reszta paczki - wydukałam mając ten okropny obraz przed oczami.
- Po co w ogóle się z nim spotykasz - oburzył się ku mojemu zdziwieniu.
- Bo go kocham Blaise - krzyknęłam nie panując nad sobą
- Obrażał cię przez cztery lata a ty co przeprosił cie i od razu jak idiotka rzuciłaś mu się w ramiona!- wrzasnął i czułam że robię się czerwona ze złości.
- Byłam zdrajczynią krwi! Każdy ślizgon się naśmiewa z takich osób! Nawet ty to robiłeś i nie jestem idiotką trudno było mi wybaczyć ale zrozumiałam że go kocham kiedy wyznał mi miłość zapomniałam o tamtych latach! Dla mnie przeszłość odkąd zostałam JEGO córką nie ma znaczenia zrozumiałeś ?!- wrzasnęłam zaciskając ręce w pięści żebym przypadkiem nie wyciągnęła różdżki.
- Ale ty nawet nie wiesz kto jest ci przeznaczony wątpię że to zrozumiesz!
- Aha ty lepiej wiesz ode mnie - syknęłam
- Bo jesteś ślepa - warknął
- No to kto jest mi w takim razie przeznaczony !?
- Sama powinnaś to zrozumieć - szepnął tak cicho że ledwo usłyszałam
- Wiesz co .. ja .. ja - nie wiedziałam co powiedzieć a ten patrzył tylko na mnie wyczekująco. Opuściłam głowę w dół.
- Jesteś skończonym idiotą Blaise - wrzasnęłam i szybko uciekłam do Pokoju Wspólnego z łzami w oczach.

Rozdział również pisany z Avadą. :D

Rozdział XX


                                       

 Znów nadeszła nasza ukochana lekcja czyli transmutacja. David i Draco kolejny usiedli razem, jednak teraz na końcu klasy. To oznacza że znowu wymyślili coś by wkurzyć naszą ukochaną profesorkę. Zastanawiałam się co, gdyż ani słowem się wcześniej nie odezwali, trudno trzeba czekać. Co chwila zerkałam w ich kierunku jednak nic się nie działo, czekałam dalej. W pewnym momencie McGonagall zaczęła krążyć między ławkami, nic sobie z tego nie robiłam, bo co mnie obchodzi czy ta jędza jest tu czy tam przy biurku.
- Lestrange ! Malfoy ! - krzyknęła - Minus 20 punktów za każdego z was ! - po czym wcelowała różdżką w blat, ale nic się nie stało. Nikt nie wiedział co chłopaki tym razem zmalowali, więc zaciekawieni uczniowie stanęli dookoła ławki chłopaków i wszyscy nagle wybuchnęli śmiechem. Cały blat był pomazany atramentem. Rysunki przedstawiały twarz nauczycielki transmutacji z różnymi głupimi minami. To naprawdę było śmieszne. Podziwiam ich za te pomysły. Skąd oni je biorą ?
- Macie to natychmiast zetrzeć ! - krzyknęła
- Jak pani życzy, pani profesor - powiedział David rozbawionym tonem
- Tak oczywiście - dodał Dracon - ale, potrzebujemy pewnego środka do czyszczenia czegoś takiego.
- Czego potrzebujecie ? - zapytała nauczycielka
- Tego - powiedział David i wyczarował... nie nie wierzę własnym oczom... on wyczarował denaturat ! Aż się boje co będzie dalej, chyba wiem co zamierzają, jeśli się nie mylę.
- Dokładnie - dodał Smok - a w tym czasie David wylał całą zawartość butelki na blat, a Draco mruknął jakieś zaklęcie i ławka stanęła w płomieniach ognia..
- CO WY WYPRAWIACIE WY ZDEMORALIZOWANE CHŁOPACZYSKA!!! MINUS...
- Chyba panią pojebało że chcę nam pani punkty odebrać ! - krzyknął mój chłopak i obaj wybiegli z klasy, po raz kolejny doprowadzając do śmiechu wszystkich uczniów, nawet ci najgrzeczniejsi gryfoni chichotali.
                           ***

                                    Perspektywa Ginny

 Siedziałam na eliksirach. W klasie jak zwykle panowała cisza, a z kociołków unosiły się kłęby pary. Spokojnie warzyłam swój eliksir, nie zwracając na nikogo uwagi, nie chciałam zepsuć mojego wywaru, musiał być najlepszy, gdyż w przyszłości chciałabym zostać mistrzynią eliksirów. Nagle rozległo się pukanie do drzwi i zanim Snape zdążył cokolwiek odpowiedzieć otworzyły się, a przez nie do lochu wkroczyła profesor od OPCMu.
- Muszę zabrać pannę Riddle, Severusie - powiedziała bez zbędnego przywitania, a ja, nie zważając na bulgoczący w kociołku eliksir, podniosłam głowę i przysłuchiwałam się rozmowie.
- Zabierzesz ją po lekcji - powiedział chłodno Snape
- To ważne Severusie. - zastanawiam się czego ona chce, wtedy nauczycielka powiedziała coś do niego szeptem, szkoda że nie słyszałam. Nie wiem co od Niej usłyszał, ale po jej słowach Mistrz Eliksirów spoważniał i zapytał się coś jej również szeptem, na co nauczycielka skinęła głową.
- Ginny, - zwrócił się do mnie - możesz iść - wtedy ja zabrałam swoje rzeczy i wyszłam na korytarz.
- Co się stało ? - zapytałam
- Idziesz po pierwszą część Kryształu Ciemności.
- Co ?
- Masz różdżkę ?
- Tak w torbie
- To ją wyjmij - gdy to zrobiłam nauczycielka odesłała moją torbę zaklęciem - nie będzie Ci przeszkadzać - powiedziała - Dobra, złap mnie za rękę - zrobiłam jak kazała, a profesorka dotknęła czarnej kropli na swym prawym przedramieniu. Poczułam że odrywam się od ziemi a po kilku sekundach znów dotknęłam gruntu. Rozejrzałam się, aż wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia. Panował tu lekki mrok, jednak nie było na tyle ciemno by widoczność była ograniczona. W powietrzu wyczułam czarną magię, ale nie to było najdziwniejsze, wszędzie mnie i nauczycielkę otaczała...
- Czy my jesteśmy... -zaczęłam
- Tak, pod wodą. Jesteśmy w krainie Mrocznych Nimf. - powiedziała i zaczęła iść przed siebie, a ja ruszyłam za nauczycielką.
- To jakim cudem ja tu oddycham ?
- Zaklęcia - odpowiedziała krótko
Szłyśmy jeszcze przez kilka minut, w końcu przed moimi oczami ukazał się ogromny pałac.
- Siostra mojej matki, jest tu władczynią - rzekła nauczycielka - do niej idziemy. Atha przekaże ci wskazówki dotyczące zadania.

                                                     ***
                                                     
                                    Perspektywa Hermiony


- I co znalazł ją ktoś ? - zapytał Blaise gdy wróciliśmy do pokoju wspólnego Ślizgonów. Od dobrej godziny szukamy Ginny, nigdzie jej nie było, jakby zapadła się pod ziemię.
- Nie, nigdzie jej nie ma.
- A może Czarny Pan ją wezwał ? - zapytał Dracon
- Odkąd wyszła z eliksirów z profesor Blackley, nikt jej nie widział. - wtrąciła Łucja
- Nie mówiłaś że zabrała ją nauczycielka obrony.
- Ej a jej też nie ma w zamku - zauważyłam - miałam do Niej iść oddać książki które mi pożyczyła
- Zaraz, chyba wiem gdzie ona jest - powiedziała Łucja - zanim ojciec pozwolił jej wyjść, on i Backley rozmawiali szeptem, na pewno będzie wiedział, muszę się upewnić. - rzekła i ruszyła w stronę drzwi - Zaraz wracam - powiedziała i wybiegła z Salonu Slytherinu. A nam pozostało się tylko czekać aż czarnowłosa wróci.

                                          Perspektywa Ginny

 Nie powiem, byłam trochę przestraszona. Nie miałam pojęcia co mnie czeka, właśnie ta niewiedza budziła we mnie ziarnko strachu. W myślach zaczęłam przypominać sobie wszystkie obronne i atakujące zaklęcia. Gdybym już teraz wiedziała co mnie czeka,  może byłabym spokojniejsza.

                                      Perspektywa Hermiony

 Odkąd Łucja wyszła kilka minut temu, my siedzieliśmy w całkowitej ciszy, żadne z nas się nie odezwało. Każdy zastanawiał się gdzie przepadła moja siostra. Kiedy Chuda powiedziała że zabrała ją profesor Blackley, w mojej głowie zrodziła się jeszcze jedna opcja dotycząca tego gdzie teraz znajdowała się Ruda. Poszła po pierwszą część Kryształu, jednak miałam nadzieję że nie. Ściana z wejściem do Pokoju Wspólnego otworzyła się, a w przejściu pokazała się czarnowłosa ślizgonka.
- Poszła po pierwszą część Kryształu - powiedziała do nas cicho gdy podeszła bliżej. A więc moje podejrzenia się sprawdziły. Miałam nadzieję, nie, wszyscy mieliśmy że, uda się jej i wróci do nas w całości.

                                         Perspektywa Ginny

 Weszłyśmy do jakiegoś wielkiego pomieszczenia. Po chwili wpłynęła do niego jakaś kobieta. Była wysoka, miała ciemne oczy, platynowe włosy, z czarnymi końcówkami i bladą cerę. Była ubrana w długą, czarną suknię na szerokich ramiączkach.
- Witaj Ginny - odezwała się - Jestem Atha. Jesteś gotowa by usłyszeć co Cię czeka ?
- Tak. Myślę że tak. - chciałam wiedzieć co mnie czeka, a najlepiej żeby było już po tym zadaniu.
- Więc słuchaj uważnie. Jak wiesz każdego z waszej  szóstki czeka jedno zadanie. Będziecie musieli się zmierzyć z waszymi największymi lękami i słabościami. Ty będziesz musiała wykazać się odpornością Twojej...

                                    Perspektywa Informatora

 Pierwsze zadanie ? Dlaczego ona ? Jeśli jej się coś stanie ? Ja tego chyba nie przeżyje. Przeraziłem się nie na żarty. Cholera, muszę iść powiadomić Dumbledore'a, tylko jak by się od nich uwolnić by nic nie podejrzewali ?
 Ale oni są głupi, - myślałem, gdy pół godziny późnej zmierzałem do gabinetu dyrektora - wystarczyło im powiedzieć że idę się przejść. Naiwniacy. Gdy byłem już u dyrektora powiedziałem wszystko to co się dzisiaj dowiedziałem. A potem poszedłem jeszcze do Rona. Riddle i Potter już nie chodzili do swojego pokoju Wspólnego, jedynie wieczorem gdy szli do dormitorium, więc nie mają szansy odkryć że nadal  przyjaźnię się z Weasley'em.

                                      Perspektywa Ginny

- ...będziesz musiała wykazać się odpornością Twojej...
- psychiki - wyszeptałam. Kiedy usłyszałam że mam się zmierzyć ze swoją największą słabością, już wiedziałam. Miałam naprawdę słabą psychikę, nie to co Hermiona, Dracon czy Łucja, ale ja ? Jeśli wcześniej bałam się nie wiedząc co mnie czeka, to teraz byłam przerażona. Nie uda mi się zdobyć części Kryształu, nie dam rady.
- Tak psychiki - potwierdziła Atha - Gotowa ? - skinęłam głową, nie byłam gotowa by się z tym zmierzyć, ale czy kiedykolwiek byłabym ? Raczej nie.

Rozdział XIX

- Więc twierdzisz że tą Mroczną osobą jest profesor Anastasia Blackley ? - zapytał mnie mnie po raz któryś Dracon.
- Tak i przestań się w końcu dopytywać. Pomyślcie - ciągnęłam dalej - ona doskonale pasuje. Zna się na czarnej magii, nawet lepiej od Snape'a, a cały jej wygląd i w ogóle ona jest mroczna.
- No może... - wtrąciła Ginny - chociaż nie jestem pewna
- Możemy to sprawdzić - powiedziałam
- Ale jak ? - dopytywał się Harry
- Och czy wy nic nie czytacie ? - zdenerwowałam się - Gdybyście czasem zajrzeli do jakiś książek to byście wiedzieli że każda Nimfa Ciemności ma na prawym przedramieniu znak, czarną kroplę. Podobno w tym jest cała ich magia ciemności.
- Dobra ale jak to mamy sprawdzić ? - zapytał David
- Właśnie - dodała Łucja - bo chyba nie pójdziesz i nie zapytasz " Przepraszam czy ma może pani czarną kroplę na prawej ręce ?" - zakpiła dziewczyna
- A czemu nie, byśmy od razu wiedzieli czy to ona czy nie ? - zapytałam
- Nie zrobisz tego - powiedział Harry
- Nie ? - zapytałam - To patrz ! - a po chwili byłam już na korytarzu i zmierzałam do gabinetu nauczycielki OPCMu nie wiem co mną kierowało, ale zrobiłam to. Zapytałam ją.

- TO ONA ! - krzyknęłam gdy później wróciłam do reszty - Miałam rację.

                                              ***
 - Hermiona - powiedziała Ginny dopadając mnie na korytarzu - Mcgonagall chce nas widzieć. Teraz.
- A czego ta jędza chce ?
- Nie wiem ale lepiej chodźmy - powiedziała Ostra i obie ruszyłyśmy w stronę jej gabinetu. Zapukałyśmy i weszłyśmy do środka
- O co chodzi pani profesor ? - zapytałam bez zbędnego przywitania ?
- Musicie mi się wytłumaczyć - rzekła nauczycielka
- Wytłumaczyć ? - zdziwiła się moja siostra
- Tak panno Riddle, czemu na Merlina zadajecie się z najgorsza bandą Ślizgonów w szkole ? W ogóle nie zachowujecie się jak na gryfonki przystało.
- Tak ? - zapytałam - Przecież Tiara Przydziału i profesor Dumbledore zawsze mówią że domy powinny się jednoczyć. - powiedziałam, a nauczycielka umilkła, widocznie ją zatkało.
- Właśnie pani profesor - dodała Ruda
- Ale to nie zmienia faktu że zachowujecie się jak na gryfonki nie przystało. -powiedziała
- To znaczy ? - zapytałam
- Pani panno Riddle - zwróciła się do mnie - czarne paznokcie i tusz na rzęsach, a o cieniach już nie wspomnę - te ostatnie skierowała do Ginny
- To nie pani sprawa czy my się malujemy czy nie - warknęła Ginny - może by tak zwróciła by pani uwagę Lavander Brown, ona to się dopiero tapetuje. - znów ją zatkało
- Jeśli to wszystko to my już pójdziemy - powiedziałam i skierowałyśmy się do drzwi, nauczycielka nic nie odpowiedziała.
- Zgasiłam jędzę - powiedziała do mnie Ginny
- Panno Riddle ! Szlaban jutro na trzeciej godzinie lekcyjnej - powiedziała a ja się uśmiechnęłam pod nosem
- Jasne jędzo - powiedziała - a to że pani jest za stara by używać kosmetyków nie znaczy że my też. - i wyszłyśmy z klasy. Gdy zamknęłyśmy drzwi powiedziałam do Ginny:
- Cholera, na trzrciej miałabym wolną !
- A ja na trzeciej mam transmutację. Chodź do reszty obmyślimy zemstę. - powiedziałam z cwanym uśmieszkiem.


                                          ***


 Tak upragniona transmutacja ! Wszystko zaplanowaliśmy z Ostrą Smokiem i Davidem. Oh, nie mogę aż się doczekać.
Po moich rozmyślaniach obgadaliśmy jeszcze raz wszystko od nowa i do sali wpłynęła McGonagall.
Odczekaliśmy 10 minut i zaczęła nudny wykład o transmutacji ludzkiej.
- Teraz - szepnęłam do Smoka i Rudej
- Kochanie ale dlaczego nie lubisz zieleni- powiedział bardzo głośno i wszyscy zachichotali.
- Nie wiem dołuje - odparła Ginny ledwo powstrzymując się od śmiechu
- No nie umiesz wyjaśnić- tutaj Malfoy wstał z ławki teatralnie wymachując rękami
- Dracon ranisz mnie- Ginny obgryzła dolną wargę żeby się powstrzymać od totalnej euforii
- Przepraszam nie będę już cie męczyć zgoda- powiedziawszy to jak zgodnie z planem Ginny rzuciła się na jego szyję cicho chichocząc.
- Co to ma znaczyć- oburzyła się McGonagall
- Widzi pani może pani nie zauważyła ale to są zakochani po rozwiązaniu problemu - powiedział David
- I może pani nie wie co robią zakochani - dodałam swoje 3 grosze
- To chyba oczywiste - burknęła profesorka i na chwile odwróciła się żeby odstawić książkę i my szybko też zaczęliśmy się całować
- Panie Lestrange, panno Riddle- krzyknęła oburzona
- No myśleliśmy że pani nie wie o co chodzi - odpowiedział potulnie David a ja miałam minę niewiniątka i kiwałam głową
- Dość tego minus 50 punktów dla was obojga - wrzasnęła
- To że pani nigdy nie miała chłopaka to nie znaczy że oni mają na tym cierpieć- wtrąciła Ruda
- Wiemy jaka jest prawda pani profesor - rzekł Draco i David uśmiechnął sie do niego chytrze
- Jaka prawda o czym ty bredzisz Malfoy- oburzyła się
- Pani kocha profesora Dumbledore'a, ale on kochał tylko swoje Dropsy- odparł Malfoy i cała klasa zaniosła się śmiechem i my już nie mogliśmy wytrzymać i wylądowaliśmy na podłodze
- Do dyrektora już - wrzasnęła przeraźliwie
- Pani profesor jak pani chce do dyrektora iść to nie trzeba pretekstu zrozumiemy - odpowiedział Lestrange trzymając się za brzuch i wszyscy poprzewracali się z krzesełek.

                                                       ***

  Perspektywa Blaise'a

  Siedziałem w Pokoju Wspólnym, bo gdzie by indziej. Rudy pewnie teraz ugania się za tą gryfonką jakąś tam chyba Lavender. Nagle zauważyłem roześmianą paczkę. Lestrange chyba jest czujny bo gdziekolwiek są łapię Riddle w pasie. Rudy miał rację opłacało się. Spojrzałem na Draco. Cały roześmiany. On to już w ogóle nie zwraca na mnie uwagi ma mnie za przeproszeniem w dupie. Jak nie jest z Lestrange'm i Potter'em to z tą brzydką wiewiórą. W sumie to wcale nie jest taka brzydka. Kasztanowe włosy, brązowe oczy ciągle chodzi roześmiana. Ruda jest z najładniejszych dziewczyn w szkole. Jest inna nie to co ta Nicole ciągle skrzywiona.
- Cześć Blaise- przywitała się z uśmiechem nie kto inny jak obiekt moich rozmyślań.
- Hej Ginny- odpowiedziałem i uśmiechnąłem się szczerze.
- Siema stary - i wszystko pękło niczym bańka mydlana gdy Malfoy podszedł i złapał Ginny w pasie.
- Cześć- mruknąłem a Draco wyciągnął do mnie rękę a ja niechętnie mu podałem swoją
- Co tam- zapytałem od niechcenia
- W porządku mieliśmy niezły przypał od McGonagall po całej tej akcji- zachichotała Ostra
- Ale chyba cie nie wyrzucą - przestraszyłem się nie na żarty nie chciałem żeby Ginny wyleciała
- Coś ty Miona ich zastraszyła że jak mają nas wyrzucić to chętnie może przyjść nasz ojciec - zaśmiała się i uwiesiła się na szyi Malfoy'a. Ona wie co to prawdziwy facet !?
- Taa ale mój starszy mnie tam tylko pochwalił - uśmiechnął się i wziął nagle Ginny na ręce i zakręcił co wywołało u reszty salwę śmiechu.
- Od kiedy jesteś taki czuły - syknąłem gdy odstawił Rudą na ziemię
- O co ci chodzi Diable - spytał Smok unosząc brwi.
Przeraziłem się nie na żarty przecież przez moje denne ego nie mogę iść w ślady Rona !
- Ah, o nic stary podejrzewasz mnie o coś- zarechotałem sztucznie
- Nie no spoko, ale teraz musisz mi wybaczyć- powiedziawszy wziął Rudą za rękę. On chyba robi mi na złość
- O patrz idzie Nicole - zawołała Ostra i miała rację szła w naszą stronę
- O Merlinie - mruknąłem a oni szybko się ulotnili a reszta paczki za nimi

Rozdział pisany razem z Avadą :)

Rozdział XVIII

Perspektywa "Informatora"

- Profesorze Dumbledore - rzekłem wchodząc do gabinetu.- Mam informacje.
- Informacje ? Jakie? - zdziwił się
- Może na początek powiem że jestem śmierciożercą - dyrektor wytrzeszczył na mnie oczy.- Ale wstąpiłem tam przez tych, których nazywałem przyjaciółmi, i tego żałuje. Oni chcą pana zniszczyć,wiedzą o Krysztale Ciemności. Będą go szukać. - poinformowałem.- Dzisiaj nam to powiedzieli.
- Co???! Kto? - wykrzyknął Dumbledore
- Młodzi śmierciożercy, Riddle
- Co jeszcze wiesz ?
- Tu w Hogwarcie jest ktoś kto ich poprowadzi przez zadanie do Kryształu, ale nie wiem kto oni też nie. Mają sami to odkryć.
- Dobrze, że mi to powiedziałeś chłopcze. To wszystko czy jeszcze coś ?
- To wszystko profesorze
- Informuj mnie na bieżąco
- Oczywiście - powiedziawszy to wstałem i wyszedłem zadowolony z Siebie. Tak Hermionę i Ginny darzyłem niechęcią odkąd się dowiedziały o swoim pochodzeniu, Harry przystał do Ślizgonów, a tej dziewuchy nigdy nie kochałem, zasługują na śmierć, niech idą na stracenie - pomyślałem z wrednym uśmieszkiem
    
                                                     
 Perspektywa Hermiony

 
    Byliśmy w Pokoju Wspólnym Slytherinu, zresztą coraz częściej tam bywałam, David siedział na kanapie, a ja leżałam obok z głową na jego kolanach, gładził ręką moje włosy. Było mi bardzo wygodnie, leżałam tak kilka minut w ciszy z przymkniętymi powiekami, rozmyślając o wszystkim i o niczym. W pewnej chwili usłyszałam go mojego chłopaka mówiącego "Teraz", i zanim zdążyłam cokolwiek zrobić poczułam że wylano na mnie przynajmniej kubeł lodowatej wody. Byłam cała mokra. Od razu otworzyłam oczy i ujrzałam nad
sobą brechtającego się Smoka. Przybili obaj piątkę zanosząc się śmiechem.
- Nie daruję wam tego - wycedziłam - Mieliście wkurzać McGonagall nie mnie.
- Zbliżają się kłopoty Draco - zaśmiał się David
- Draco wiesz, że ja jeszcze nie zapomniałam jaka była z ciebie skoczna tchórzofretka ? - zapytałam wyciągając różdżkę i uśmiechnęłam się wrednie.
- O cholera - zaklął, widocznie bycie tchórzofretką nie jest miłe - wiecie co ? Chyba mam coś jeszcze do zrobienia - i popędził  przeskakując kanapy i fotelę w stronę ściany gdzie znajdowało się wyjście.Widząc to zaczęłam się śmiać, to był naprawdę niezły widok. Smok był już przy samych drzwiach, kiedy się odwrócił i powiedział
- A ja nie zapomniałem jakimi kłami obdarzyłem cię w czwartej klasie - powiedziawszy to natychmiast się ulotnił.
- No co ? - zapytałam widząc pytające spojrzenie Davida
- Że, niby Malfoy skoczną tchórzofretką ? I ty miałaś kły ?
- No - i śmiejąc się opowiedziałam mu jak w czwartej klasie przetransmutowano Draco i o tym jakimi pięknymi zębami
obdarzył mnie mój dawny wróg.
                              
                                               

 Perspektywa Informatora

-  Muszę iść do dyrektora - oświadczył nagle jedyny, którego uważałem za przyjaciela z tej całej naszej paczki
- Po jaką cholerą ? - zapytałem udając zdziwienie
- Przestań udawać  - warknął - Wiem, że ty też ich zdradziłeś, naszych rzekomych przyjaciół i Czarnego Pana. Mam dość tego wszystkiego, zanim przyszedł ten cały Lestrange i zanim przyłączyła się reszta tej gryfońskiej zgrai to było normalnie. A, teraz co jest ? - mówił wciąż przyjaciel.- To oni te debile dostają wszystkie najlepsze zadania, a my jesteśmy na drugim planie. Nie zauważyłeś przyjacielu ?
- Zauważyłem, tak dzieje się przecież przez cały semestr.
- Idę - powiedział wstając
                       
                                                  


  Perspektywa Hermiony


   Mroczna osoba, mroczna osoba, mroczna osoba, powtarzałam sobie te słowa, ale nikt mi nie przychodził do głowy, no oprócz Snape'a, ale on też był jednym z tych, którzy Kryształ stworzyli. Więc kto to może być ? Chyba jakiś uczeń, ale kim on jest ? Która klasa ? Dom ? Tyle pytań, a odpowiedzi żadnej. Nic nie wiemy. Mroczna osoba ? To może być każdy.
                       

     Perspektywa informatora


- Powiedziałem Dumbledorowi wszystko co wiem - powiedział zadowolony z siebie, gdy wrócił z gabinetu. - i po drodze wpadłem na genialny pomysł
- Ty i genialne pomysły ? Hah nie rozśmieszaj mnie - zakpiłem.- Dobra mów
- Skoro i tak nie jesteśmy już z nimi to czemu by nie narobić im kilku przypałów ?
- Wiesz, że to jest dobra myśl ?
- Wiem, w końcu jestem zajebiście genialny - rzekł śmiejąc się
- Mam nawet pomysł - powiedziałem - na przypał dla Hermiony,
przy okazji może uda mi się uwolnić od tej głupiej dziewuchy.  - mruknąłem przewracając oczami.
- Tylko wiesz tak w granicach rozsądku by nas z tej swojej pożal się Merlinie z paczki nie wywalili przynajmniej na razie- ostrzegł Zabini
- Nie bój się o nic - uspokoiłem Blaise'a - jak się mi poszczęści to może i Lestrange z nią zerwie, przecież to palant. Hermiono Riddle i cała
reszto debili, strzeżcie się bo macie nieźle przejebane -
mruknąłem, a mój przyjaciel wybuchnął śmiechem.
- Współczuję im - powiedział gdy już się opanował

                                                        

 Perspektywa Hermiony


   Była pora kolacji, weszłam do Wielkiej Sali i obczaiłam gdzie siedzi reszta. Zauważyłam ich przy stole ślizgonów, tam też się skierowałam.
- HERMIONA ! - to był Ron, który szedł kilka metrów za mną, i czego się tak drze skoro jest tak blisko ? Odwróciłam się do niego, chcąc dowiedzieć się czego chce zauważyłam, że każdy w sali się na nas gapi. Ten doszedł do mnie i zrobił coś czego chyba nikt by się nie spodziewał. Po prostu mnie pocałował.  Byłam zszokowana, nigdy bym się tego po nim nie spodziewała. Jednak po chwili oprzytomniałam i z całej siły go odepchnęłam, a ten idiota jeszcze się bezczelnie uśmiechał.
- Mam nadzieję, że teraz Lestrange cię rzuci - zaśmiał się cicho
- TY IDIOTO !!! JAK MOGŁEŚ ?! - wrzasnęłam, byłam bardzo wkurzona łagodnie mówiąc, w tej chwili nie obchodziło mnie, że każdy w sali się przygląda tej scenie byłam tak wściekła, że szok. Zamachnęłam się i po chwili moja ręka uderzyła w jego policzek.
- Coś tak ostra dla przyjaciela Hermiono ? - zapytał, nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć obok mnie znalazł się David, był zły jak cholera.
-Jeszcze. raz. się. do. niej. zbliżysz. a, postaram. się. by. była. to. ostatnia. rzecz. którą. zrobisz. w. swoim. marnym. życiu.- rzekł cedząc słowa jak sitko i przykładając mu różdżkę do gardła. Po chwili
przed moimi oczami mignęły długie platynowe włosy. Luna odepchnęła mnie i Davida, podeszła do Rona usłyszałam jak mówi do niego, że z nimi koniec i również trzasnęła go w policzek, a potem wybiegła z sali.
- Nie widziałam bardziej pojebanego człowieka - warknęłam na niego i poszłam za Luną. Wiedziałam, że ona go kocha, a ten jej wycina taki numer.

 Perspektywa Informatora

- Jak mogłeś dopuścić do tego by wywalili cię z paczki. Sam mam ich szpiegować ?
- Cóż szkoda, ale było warto. Za to mogę ich wpakować w przypały ile się da, za to ty uważaj żebyś i ty nie wyleciał.
- Dobra wiem, będę uważał - potwierdził przewracając oczami.

                                   
Perspektywa Hermiony


3.00 nad ranem,  cichaczem weszłam do pokoju Draco. Przecież to, że mnie oblał wcześniej lodowatą wodą nie może mu ujść na sucho. Stałam cały czas przy drzwiach, arystokrata spał. Wyczarowałam trzy ogromne kubły z lodowatą wodą i wylewitowałam je nad śpiącego Smoka.  Machnęłam różdżką i i zawartość wiader wylała się prosto na jego głowę, a ja błyskawicznie się ulotniłam zwijając się ze śmiechu. Gdy zdążyłam zniknąć za drzwiami usłyszałam jeszcze krzyk chłopaka
-  RIDDLE !


                                                         ***


Staliśmy pod klasą od Obrony Przed Czarną Magią czekając na nauczycielkę. Nigdy nie mogłam się doczekać tego przedmiotu. Nie to, że był sam w sobie zaczepisty to jeszcze uczy nas fajna nauczycielka, która zna się na rzeczy. Wszystko nam pięknie tłumaczy, że nawet Neville zrozumie. Ale to nie tylko to, ona sama w sobie jest taka dziwna, tajemnicza i mrocz ...
- O cholera - wyrwało mi się, bo właśnie sobie coś uświadomiłam.
- Chłopaki - zwróciłam się do Davida, Harry'ego i Dracon'a - chyba wiem kim jest mroczna osoba.

Rozdział XVII

- Hermiono słyszałaś może o czymś takim jak Kryształ Ciemności ?
- Nie, a co to jest ? - spytałam zaciekawiona
- Bo, widzisz Miona ja nie powiedziałem wam wszystkiego. Wtedy gdy dostałem Sectumsemprą i leżałem w śpiączce w Skrzydle Szpitalnym miałem... no nie wiem jak to nazwać coś w rodzaju wizji. W każdym bądź razie zobaczyłem Potterów Lily i Jamesa. I oni powiedzieli mi że parę lat temu Czarny Pan i czworo innych potężnych magów stworzyli ten cały Kryształ Ciemności. Miał zniszczyć Dumbledore'a. Ten Kryształ miał moc, że nawet jakieś horkruksy nie zabezpieczyły by go przed śmiercią. Jakimś cudem ten stary dziad wykradł go i podzielił na sześć części. Potter'owie dali mi wskazówki byśmy odgadli kto ma go szukać i ktoś ma nam w tym pomóc.
Te wskazówki brzmiały jakoś tak: na pewno było że ma odnaleźć jedną część córka sarkazmu, dwie inne córki czarnego maga następna, pierworodny pierwszych zwolenników Czarnego Pana, ten który po raz pierwszy poczuł smak miłości no i ja. A, o osobie, która ma nam pomóc wiem tylko tyle, że jest w Hogwarcie, mamy wypatrywać Mrocznej osoby.
- Że co ? - spytałam zdziwiona
- Oprócz mnie na pewno jesteś Ty i Ginny, bo "Dwie Córki Czarnego Maga" i wydaje mi się, że Łucja pasuje do "Córka Sarkazmu" no, bo kto w Hogwarcie ma bardziej sarkastycznych rodziców niż Snape ? 
- Pewnie masz rację, ale wiemy niewiele - powiedziałam, ale nagle wpadłam na pomysł. Przywołałam kawałek pergaminu i pióro i napisałam:

Kryształ Ciemności? Co to jest ? H.R.   


- Idę to wysłać do ojca może dowiemy się czegoś więcej.


  Znów poczułam pieczenie na moim lewym przedramieniu. Ale to dobrze, być może dowiem się czym jest ten cały Kryształ. Przyłożyłam różdżkę do znaku i po chwili znajdowałam się przed ojcem.
- Skąd wiesz o Krysztale ? - zapytał jak tylko się pojawiłam. Opowiedziałam więc to co mi powiedział David.
- Widział Lily i Jamesa ?
- Tak. Powiedz mi coś więcej o tym Krysztale.
- Niedługo przed moim upadkiem ja, Severus, Lucjusz, James, i Bellatriks stworzyliśmy Kryształ o niezwykle potężnej mocy, tak wielkiej że zabiłby Dumbledore'a. Pomogły nam w tym Nimfy Ciemności, mają w sobie ogromne pokłady czarnej magii dzięki temu Kryształ był tak potężny. Dumbledore go nam wykradł i podzielił na sześć części, chciał go zniszczyć, ale moc Nimf na to nie pozwoliła i z tego co wiem to te części są gdzieś w ich królestwie.
- Dobra rozumiem, mamy jeszcze rozszyfrować wskazówki dotyczące tego kto ma tego Kryształu szukać.
- Przecież to proste - powiedział ojciec - My ten kryształ stworzyliśmy, więc wy jako nasze dzieci musicie go znaleźć. Podejrzewam, że pomoże wam jedna z nimf, pewnie córka pary, którzy pomogli nam stworzyć Kryształ.
- Czyli, że brakowało nam Harry'ego i Draco, reszta rozszyfrowana.


                                                          ***
- Cholera gdzie oni są ? - klął pod nosem David. Właśnie szukaliśmy reszty, pozostali muszą się dowiedzieć o tym cholernym krysztale.  Wzięliśmy od Severusa myślodsiewnie, David nam wszystkim pokaże swoje wspomnienie, tak będzie lepiej, zamiast dziesięć razy powtarzać.
- Tu jesteście - powiedziałam, gdy weszliśmy do dormitorium Smoka.
- Chuda, Ostra, Czarny i Smoku, chodźcie do mnie, musimy wam coś pokazać. Tamci bez słowa wstali i poszli za nami do mojego dormitorium, gdzie przyniosłam myślodsiewnie. Wzięłam fiolkę ze wspomnieniem Chińczyka i przelałam je do kamiennej misy. Po chwili wszyscy po kolei zanurzyliśmy się w tej niemal przezroczystej substancji. Wylądowaliśmy gdzieś, no w takim miejscu, że nie wiem nawet jak to określić, wszędzie panowała biel. Niedaleko nas znajdowały się trzy postacie, David i Potter'owie.
- Kiedy byłem w skrzydle spotkałem się z nimi - wyjaśnił pozostałym - słuchajcie tego co mówią. Zaraz zaczną.
 I rzeczywiście po chwili rozległy się głosy.
- Witaj Davidzie - przywitał się James
- Eee ... Harry to Ty ? - Na to pytanie Potter się zaśmiał.
- Wiem, że ja i Harry jesteśmy podobni. Jestem James Potter, a to Lily - wyjaśnił
- Aha - mruknął zmieszany, a po chwili dodał.- Panie Potter ...
- Mów nam po imieniu - wtrąciła Lily.- Myślę, że będzie łatwiej nam rozmawiać.
- Yyy ... no dobrze. Co ja tu właściwie robię ? Umarłem ?
- Nie. Jesteś tu, bo musimy ci coś przekazać, zanim żyjący zrobią to za późno - powiedział Potter
- Kilkanaście lat temu - zaczęła Lily - Czarny Pan i czworo innych potężnych magów stworzyło Kryształ Ciemności. Jest to niezwykle potężny przedmiot magiczny, dzięki któremu mieliśmy zniszczyć Dubmledore'a, nawet jego horkruks nie uchronił by go przed śmiercią. Tylko, że on jakimś cudem dowiedział się o istnieniu Kryształu. Wykradł go nam i podzielił na sześć części.
- Tak - potwierdził James.- A, my przekażemy ci wskazówki dotyczące osób, które mają odnaleźć części kryształu.
- Zrozumiałeś to co ci powiedziałam ? - zapytała Lily
- Tak
- Więc słuchaj uważnie wskazówek.
- Dwie części mają zdobyć Dwie Córki Potężnego Czarnego Maga - powiedziała Lily
- Kolejną Córka Sarkazmu - dodał James
- Następną Ten, który wreszcie poznał smak miłości dzięki Córce Czarnego Maga
- Pierworodny pierwszych zwolenników Czarnego Pana
- Oraz Ty - zakończyła Lily
- Zapamiętałeś ? - David skinął głową
- Myślę, że tak.
- To dobrze - odparł James
- Ale, to nie wszystko. W Hogwarcie jest ktoś kto wam pomoże przejść przez te zadania. Poszukujcie Mrocznej Osoby - powiedziała Lily
- I my mamy ten Kryształ znaleźć ? - spytał chińczyk
- Tak - odparł spokojnie James. I zanim David zdążył cokolwiek powiedzieć Potter'owie zaczęli znikać. Wtedy i my znaleźliśmy się w moim dormitorium.

- Rozumiem, że to my mamy ten Kryształ odnaleźć tak ? - spytała Ginny
- Tak
- Zajebiście - mruknął Draco pod nosem -. Po prostu świetnie. I jeszcze mamy jakiejś Mrocznej Osoby szukać, o której nic nie wiemy oprócz tego, że jest mroczna. Po prostu zajebiście, zawsze marzyłem o takim zadaniu - mówił Draco z odpowiednią dawką sarkazmu w głosie.

                                                                                *
 Wróciliśmy już do reszty, która została się u Smoka. Opowiedzieliśmy Diabłowi i Rudemu wszystko o tym cholernym Krysztale, i zapadła kilku minutowa cisza.
- Opowiadaliśmy wam z Draco jak znowu wyprowadziliśmy McGonagall z równowagi na szlabanie ? - wszyscy pokręcili głowami.
- Poszliśmy do niej, oczywiście nie zapomnieliśmy by się spóźnić i przyszliśmy pół godziny po czasie.- odparł Smok z szerokim uśmiechem.
- Tak, to ona zaczęła coś nam pieprzyć o punktualności i żebyśmy się zachowywali, bo jak nie to w piekle wylądujemy i tego typu głupoty.
- I my na to stwierdzenie zaczęliśmy się śmiać, a ona coś zaczęła gadać, że nie żartuje. - powiedział Chińczyk, a my wybuchnęliśmy śmiechem.
- Tak, a ja jej na to, że myślałem, że czarodzieje są ateistami. - ciągnął dalej Draco - No to ta jebnięta jędza zaczęła, że dobrze myślałem i gadała, że ateista nie wierzy w Boga. Odpowiedziałem, że wiemy co to znaczy ateista, a chińczyk ...
- Powiedziałem jej, że z jej wypowiedzi wynika, że wierzy w szatana. Po tym się wściekła jak nie wiem co i zaczęła gadać żebyśmy się przymknęli i coś o tym by nie pyskować do starszych, a potem kazała nam przepisywać jakieś stare kartoteki. Tak z dziesięć minut po przepisywaliśmy. No, ale to było tak głupie zajęcie, do tego komu by się chciało pisać i marnować atrament?
- To wtedy ja przestałem pisać i ona to zauważyła.  Zapytała się czy coś się stało. To jej powiedziałem że zastanawiam się co tak śmierdzi, a David jej na to ...
- To było powiedziane dokładnie tak: - powiedział śmiejąc się jednocześnie, zresztą nie on jeden -o fuu McGonagall jędzo wypierdalaj  stąd bo nam zatruwasz...
- Jesteście niemożliwi - powiedziałam
- ... powietrze - skończył mój chłopak - a, potem zwialiśmy.
- Ale, to jeszcze nic - zaśmiał się Malfoy.- Za jakąś godzinę przyszedł do nas Snape z informacją, że dostał na nas skargę. I pogratulował nam tego wspaniałego wyczynu jakim jest wyprowadzenie McGonagall z równowagi i dodał za każdego z nas 20 punktów dla naszego wspaniałego domu.
- Żartujesz ??? - zapytała Ginny, a ten pokręcił głową. Nagle wszyscy ponownie wybuchliśmy śmiechem. 

Rozdział XVI

Ja, Chińczyk, Ostra, Smok, i Czarny siedzieliśmy w wieży prefektów, tym razem u Dracon'a, postanowiłam w końcu im powiedzieć.
 - Dostaliśmy zadanie. Nasza piątka. Musimy... - nie dokończyłam ponieważ poczułam pieczenie na lewym przedramieniu. - Ojciec wzywa, później Wam powiem. - przyłożyłam różdżkę do znaku i zniknęłam.

- O co chodzi ojcze ? - zapytałam trochę na niego zła, jakby nie mógł mnie wezwać w innym momencie.
- Powiedziałaś reszcie o zadaniu ?
- Właśnie miałam to zrobić, ale mnie wezwałeś - odpowiedziałam cynicznie
- To nawet lepiej że tego nie zrobiłaś. Cofam to polecenie, gdyż umknął mi mały szczegół, bez którego Dumbledor'a nie pokonamy - powiedział nie zwracając zbytnio uwagi na mój ton
- Co ?- odparłam zdziwiona
- Dowiesz się w swoim czasie Hermiono. Wiem że Stary Drops, wie o mnie i mojej przeszłości wiele rzeczy, zapewne o wiele za dużo, muszę się dowiedzieć ile - rzekł
- To nie będzie trudne - odpowiedziałam
- Nie powiedziałem że to Twoje zadanie a Ty już mówisz że to proste ? Ty coś wiesz ?
- Wiesz że prawie wszyscy, włączając w to Dropsocholika myślą że Harry jest przeciwko tobie ? - milczał więc kontynuowałam - Dlatego w mniemaniu Dumbledore przygotowuje go do pokonania ciebie. W tym celu pokazuje mu wspomnienia swoje i innych ludzi związanych z tobą ojcze. Myślę że on mógłby ci powiedzieć więcej niż ja. - zakończyłam
- Mam nadzieję. Cóż, zaraz się przekonamy.
Po jakiś dwóch minutach obok mnie i ojca pojawił się Harry. Dziwne uczucie widząc Wybrańca w szacie śmierciożercy, ale muszę przyznać że trudno go w nich rozpoznać.
- Witaj panie - rzekł kłaniając się
- Muszę się dowiedzieć co Drops wie o mnie i o mojej przeszłości. -
- Wiele, mój panie - odrzekł Harry
- Do tego Potter to ja sam doszedłem - syknął
- Horkruksy. Wie o nich.
- CO ?!
- Jeszcze mi wszystkiego nie wyjawił, ale podejrzewam że wie o wiele więcej. Odkrył że Twoimi horkruksami są potężne przedmioty magiczne, wie o medalionie Slytherina, i teraz go szuka, również wie o czarze Huperpaff i Nagini. Wiem również że w wakacje zniszczył pierścień Gauntów, i...

-- Więc nie wszystko wie. Zapopmniał o dwóch - powiedział Voldemort
- Właściwie to o jednym, panie - wtrącił Harry - zanim mi panie przerwałeś, chciałem powiedzieć że dziennika też już nie ma.
- Zniszczył Go !? - zapytał rozeźlony Lord
- Nie panie, tak naprawdę to ja Go zniszczyłem.-powiedział, a ja wyczułam w jego głosie strach - Kilka lat temu w Komnacie Tajemnic.
- Ach tak, - powiedział ojciec - nie mam Ci tego za złe Potter, - dodał, najwyraźniej zauważył to co ja - w końcu ratowałeś moją córkę. -
- Dziękuję panie - powiedział Harry i zauważyłam że odetchnął z ulgą
 - Jeśli to wszystko, to możecie wracać - oboje wykonaliśmy jego polecenie



- Nareszcie jesteście - powiedziała Ginny gdy razem z Harry'm wróciliśmy do przyjaciół. - Miona wcześniej miałaś nam coś powiedzieć.
- To już nie jest ważne - odpowiedziałam


                                                                       *


 Przez ostatni tydzień lekcje transmutacji zostały odwołane, ze względu na brak nauczyciela. Niestety dzisiaj podczas śniadania w Wielkiej Sali ogłoszono że lekcje tego przedmiotu będą się odbywać normalnie. Tak się składało że Ślizgoni i Gryfoni mieli razem pierwszą lekcję, a była nią oczywiście transmutacja. Dlatego uczniowie klasy szóstej z tych dwóch domów powlekli się pod klasę do tego przedmiotu. Oczywiście każdy zastanawiał się kto będzie uczył. Sama byłam bardzo ciekawa, miałam nadzieje że to jakiś normalny nauczyciel. Po dzwonku wszyscy weszli do klasy, i jak się okazało do zamku przybył nowy duch. Za biurkiem ujrzeliśmy profesor Mcgonagall w tej właśnie postaci. Nauczycielka jak gdyby nigdy nic zaczęła normalną lekcję.
- Pożałuje że wróciła - usłyszałam szept Dracona
- Właśnie - odpowiedział David, obaj siedzieli w ławce obok mnie i Diabła. Po chwili na mojej ławce pojawił się kawałek pergaminu z napisem Nie reaguj!
Rozpoznałam pismo Smoka, spojrzałam się na niego pytająco, ale ten tylko chytrze się uśmiechał. To znaczyło że ma jakiś plan. Spokojnie oczekiwałam tego co się będzie działo. Zauważyłam że Dracon podniósł rękę.
- Pani profesor ?
- Tak panie Malfoy ? - zapytała nauczycielka przerywając swój nudny wykład na temat czegoś tam.
- Riddle ma pomalowane paznokcie na czarno, a sam słyszałem jak pani mówiła że to nie przystoi uczennicom Gryffindoru. - co on kombinuje kablując na mnie, bo rzeczywiście, to co on powiedział było prawdą.
- Panno Riddle, co ja mówiłam na ten temat - a co mnie to obchodzi stara babo, myślałam - nie chcę więcej czegoś takiego widzieć
- Ależ pani profesor to jakaś schiza już jest - powiedział David - ona ma już szesnaście lat i ma prawo malować paznokcie tak jak chce
- No chyba cię szatan opętał Lestrange - odpowiedziała surowo nauczycielka
- Wie pani co ? Gdyby nie to że jest pani czarownicą to śmiało mogłaby pani wstąpić do mugolskiego klasztoru. Naprawdę pani by się tam świetnie nadawała. No i nikt by się nie zastanawiał czemu pani umarła jako stara panna.
- Minus 10 punktów Lestrange
- Ale ja tylko stwierdzam fakty - odpowiedział chłopak - Chociaż w naszym świecie - kontynuował - zostając się nauczycielem na dłużej niż kilka lat  trzeba zrzec się małżeństwa, teraz już wiem czemu została pani nauczycielką. - powiedział z uśmiechem.
- Lestrange ! - krzyknęła Mcgonagall - czy ty coś sugerujesz ? - po tych słowach klasa zaczęła się śmiać.
- Czy pani jest naprawdę tak głupia na jaką pani wygląda ? - zapytał Smok ze znudzeniem w głosie. Gdy wypowiedział te słowa w klasie natychmiast zapanowała cisza, każdy czekał na dalszy rozwój tej wymiany zdań. - Kolega chciał tylko uświadomić prawdziwy powód dlaczego obrała pani ścieżkę kariery jaką jest nauczycielstwo. Jeśli pani nie zrozumiała to już wyjaśniam. To jest dziecinnie proste do zrozumienia. Została pani nauczycielką dlatego że żaden mężczyzna o zdrowych zmysłach na panią nie spojrzał, i ja się tu wcale nie dziwie. - zakończył swoją wypowiedź spokojnym głosem.
- Otóż to pani profesor - dodał David - Dracon ma całkowitą rację, to właśnie chciałem pani przekazać. - obaj znów rozśmieszyli klasę
- Malfoy ! Lestrange ! Szlaban przez miesiąc z panem Filchem i minus sto punktów dla Slytherinu za obrazę nauczyciela ! A teraz za drzwi won ! - krzyczała nauczycielka. Gdy gryfoni usłyszeli że slizgoni stracili sto punktów w klasie zapanował jeszcze większy hałas. Ale większość ślizgonów nawet się tym nie przejęła gdyż gratulowali chłopakom wspaniałego wyczynu jakim jest doprowadzenie do szału profesor Mcgonagall.
- Prawda kole oczy - powiedział Draco
- Ach tak, prawda jest niezwykle bolesna -potwierdził David i obaj ze śmiechem wybiegli z klasy.
A do wieczora o tej lekcji dowiedziała się cała szkoła.

                                                           ***
- Hermiono słyszałaś może o czymś takim jak Kryształ Ciemności ?
- Nie a co to jest ? - zapytałam zaciekawiona
- Bo widzisz Miona, ja nie powiedziałem Wam wszystkiego. Wtedy gdy dostałem Sectumsemprą i leżałem nieprzytomny ...

Rozdział XV

Perspektywa Luny

- Nad czym rozmyślasz ? -  zapytałam siostrę, zaciekawiona
- Wiesz, tak się zastanawiam nad tym co  się ostatnio wydarzyło w naszym pokoju wspólnym - odpowiedziała - no wiesz kilka dni temu - dodała, widząc moje zdziwione spojrzenie.
- Eee... a co się wydarzyło ?
- Nie wiesz ?
- No prawdę mówiąc to ostatnio za bardzo przejęłam się zadaniem i nie zwracałam uwagi na to co się dzieje dookoła mnie. - przyznałam szczerze.
- Parę dni temu Ginny zerwała ze Smokiem bo tamten całował się z Parkinson, i w tym samy czasie Lestrange dostał jakimś paskudnym zaklęciem. Przez to Hermiona prawie nie wychodzi ze skrzydła szpitalnego a Ginny z dormitorium. - wytłumaczyła mi ze spokojem.
- Co ? - zdziwiłam się nie miałam o tym zielonego pojęcia - Ginny pewnie wypłakuje oczy przez Niego. Jak on mógł ?
- Nie mam pojęcia
- Idę do Niego - oznajmiłam wzburzona
- A po cholerę ?
- Przemówić mu do rozumu - po czym wstałam i wyszłam z dormitorium Nicoli, gdy byłam już w drzwiach usłyszałam jeszcze odpowiedz siostry
- Żeby tylko to coś dało
Weszłam do Pokoju Wspólnego Ślizgonów i rozejrzałam się, ale nigdzie nie widziałam blondwłosego arystokraty. Jednak na jednym z foteli zauważyłam Zabini'ego, podeszłam do Niego.
- Nie wiesz gdzie jest Malfoy ?
- U Siebie
- Może tak jaśniej ?
- Wieża prefektów drzwi obok Hermiony
- Dzięki - odpowiedziałam i ruszyłam we wskazanym kierunku. Bez trudu odnalazłam właściwe drzwi.  Wpadłam bez pukania do pokoju.
- MALFOY! TY CHOLERNY DUPKU ! JAK MOGŁEŚ ZROBIĆ TO GINNY ?!!
- Luna uspokój się - powiedział cichym głosem
- JAK MAM SIĘ USPOKOIĆ KIEDY TY ZROBIŁEŚ JEJ COŚ TAKIEGO !?
- To nie z mojej winy
- Ta jasne - mruknęłam, przestając się na Niego wydzierać
- Wysłuchasz mnie ?
- Mów
- To nie było z mojej winy, tylko ta larwa mnie pocałowała, zanim zdążyłem ją odepchnąć pojawiła się Ginny. Przecież nigdy bym jej nie zdradził. Kocham ją do cholery. Potrafisz w to uwierzyć ? - kiedy zadał to pytanie spojrzał się na mnie, a ja spojrzałam w jego oczy. Wyczytałam w nich wiele uczuć takich jak ból i rozpacz, mówiąc to nie kłamał. Skinęłam głową
- Więc dlaczego jej tego nie powiesz ?
- Myślisz że nie próbowałem ?
- Idę do Niej - oznajmiłam, i jak powiedziałam tak zrobiłam - Tym razem to jej trzeba przemówić do rozumu.



Perspektywa Hermiony

 Siedziałam w skrzydle szpitalnym, to był już piąty dzień jak David nie dawał znaku życia. Najchętniej to bym stąd nie wychodziła. Opuszczałam lekcje, jednak się tym nie przejmowałam, byle tylko być przy nim. Gdyby rok temu ktoś powiedział mi że z własnej woli będę opuszczała zajęcia to bym Go wyśmiała.  Martwiłam się o Niego, pani Pomfery mówiła że może się obudzić w każdej chwili i nic mu się nie powinno stać, jednak mnie to nie uspokoiło
- Dziecko, Ty jeszcze tutaj ? - usłyszałam głos za Sobą - Cały dzień tu siedzisz, jest pora kolacji idź coś zjeść. - poradziła pielęgniarka
- Nie chcę - mruknęłam
- Masz natychmiast opuścić to pomieszczenie - powiedziała surowszym tonem. Bez słowa wstałam i ruszyłam do drzwi, i tak przyjdę tu w nocy.  Poszłam na kolację.

Dwa dni później

 Znów siedziałam w skrzydle szpitalnym, cicho łkałam. Nadal był nieprzytomny. Ten tydzień zdawał się być dla mnie całą wiecznością. Bałam się że się nie obudzi.  Moje łzy skapywały prosto na rękę Davida, którą trzymałam w swojej.
- Miona - usłyszałam szept - nie płacz - powiedziawszy to lekko się uśmiechnął.
- Boże, David obudziłeś się - wyszeptałam - wreszcie
- Co mi się stało ?
- Setumsempra, sprawka Cassidy, jednej z koleżaneczek Parkinson, widziałam jak rzucała. Nie martw się, więcej tego nie zrobi. Dostała za swoje.
- Ile byłem nieprzytomny ?
- Tydzień - odpowiedziałam - wiesz chyba powinnam zawołać pielęgniarkę - zaproponowałam
- Nie musisz
- Pani Pomfery ! - krzyknęłam, po chwili pojawiła się na sali
- Co się stało ? - zapytała - O obudził się pan, panie Lestrange, zaraz wracam. A pani, panno Riddle niech wyjdzie. Pacjent potrzebuje spokoju.
- Przyjdę później
- Ej a Ginny pogodziła się ze Smokiem ?
- Nie
- To powiedz jej żeby przyszła, muszę jej coś przekazać
- Okey - powiedziałam i wyszłam na korytarz. Tym razem z uśmiechem na ustach.

                                                 ****

Perspektywa Ginny

 Więc jednak mówił prawdę. Dracon nie kłamał. Podeszłam do drzwi i zapukałam. Odpowiedziała mi cisza. Więc je otworzyłam. Zobaczyłam Dracon'a siedzącego na łóżku, podpierającego głowę rękami. Musiał mnie nie widzieć, gdyż nawet się nie poruszył.
- Dracon...
- Ginny... - powiedział cicho, podnosząc głowę - ja napraw... - próbował się tłumaczyć
- Draco - przerwałam mu - nie tłumacz się, ja już wszystko wiem. Byłam u Davida i mi powiedział jak było. Luna również. Przepraszam że nie chciałam Cię słuchać. Po prostu myślałam że wolisz ją.
- Ginny nigdy nie spojrzę na inną dziewczynę a Parkinson ani żadna inna mnie nie interesuje. To Ciebie kocham. - po tych słowach pocałowałam Go. Tak mi tego brakowało przez ten tydzień.
- Zapomnijmy o tym - powiedziałam

  Perspektywa Hermiony  kilka dni później

 Ja, Chińczyk, Ostra, Smok, i Czarny siedzieliśmy w wieży prefektów, tym razem u Dracon'a, postanowiłam w końcu im powiedzieć.
 - Dostaliśmy zadanie. Nasza piątka. Musimy... - nie dokończyłam ponieważ poczułam pieczenie na lewym przedramieniu. - Ojciec wzywa, później Wam powiem. - przyłożyłam różdżkę do znaku i zniknęłam.

Rozdział XIV

Miesiąc później
 
Dzwonek był już 15 minut temu. Staliśmy pod klasą transmutacji i czekaliśmy na nauczycielkę, jak większość z lekcji również i ta była ze Slytherinem.
- No to Sobie poczekamy - powiedział Ron z cwanym uśmiechem
- O co Ci chodzi ? - zapytał Harry
- O to że nie będzie lekcji - powiedział Diabeł i uśmiechnął się w podobny sposób co Rudy.
- Co ? Z skąd to wiecie ? - zapytał Draco
- Nie długo się dowiecie - odpowiedział tajemniczo Ron
- Do klasy - rozległ się zimny głos Snape'a, wszyscy posłusznie weszli - nie wyjmować podręczników, lekcji nie będzie, profesor Minerwa Mcgonagall nie żyje - oznajmił, waląc prosto z mostu, wtedy w klasie zapadła jeszcze większa cisza w ogóle jeśli było to możliwe. - Więcej dowiecie się podczas obiadu, od profesora Dumbledore.  Rozejść się do swoich Pokoi Wspólnych. - prawie wszyscy wykonali polecenie profesora. My czekaliśmy aż wszyscy wyjdą z klasy, kiedy to nastąpiło od razu powiedziałam.
- Severusie co się stało ?
- To jeszcze nie wiecie ? - zdziwił się -  zapytajcie Weasley'a, Zabini'ego i obie panny Black
- Chłopaki - zwróciłam się do Diabła i Rudego - gadać jak na spowiedzi, o co tu chodzi ?
- No to tak. Czarny Pan zmierza do przejęcia Hogwartu nie ? Więc pozbywa się z zamku członków Zakonu Feniksa. Na pierwszy ogień poszła Mcgonagall i te zadanie miała nasza czwórka. - powiedział Ron
- W sumie to było by sprawdzić naszą parę a ja i Nicole byliśmy tylko pomocą dla nich. - dodał Blaise.
- Tak. Jak widać udało się.
- No widać, widać
- Chwila - zauważyłam Ty powiedziałeś "naszą parę". Ron, czy my o czymś nie  wiemy ?
- A nie wiedzieliście że jestem z Luną ?
- Ciekawe skąd - mruknął Harry
- Ty, Diable sam się lepiej pochwal dziewczyną a nie.
- Więc ? - zapytał Draco
- No, jestem z Nicole
- To świetnie
 

                                                     ***
 - Oszalałeś ?! Jak mamy to niby zrobić ! - krzyczałam na ojca. Tak dobrze przeczytaliście, wrzeszczałam na samego Lorda Voldemorta.
- Hermiono uspokój się - powiedział spokojnym lecz zimnym głosem.
- Mam się uspokoić ? To trzeba było mnie nie wkurwiać tym pojebanym zadaniem! - wiedziałam że przesadziłam, jednak nie mogłam zapanować nad słowami.
- Crucio - promień wylatujący z różdżki ojca ugodził we mnie,  poczułam niewyobrażalny ból i upadłam na podłogę. Nie wiedziałam ile trwało zaklęcie, straciłam poczucie czasu, modliłam się by tylko się skończyło. Całe ciało mnie piekło, czułam jak moje mięśnie rozrywają się na strzępy. Ale nie krzyczałam, nie dam ojcu tej satysfakcji. Nagle ból ustąpił, a ja odetchnęłam z ulgą.
- Mnie się nie pyskuje. Macie wykonać to zadanie. Przekaż instrukcje reszcie, a teraz wracaj do Hogwartu.

                                                                          *
 Szłam szybko korytarzami Hogwartu klnąc pod nosem na mojego ojca i cały otaczający mnie świat. Nagle ktoś na mnie wpadł i się przewróciłam. Ujrzałam nad Sobą Puchona z siódmego roku, który wyciągnął do mnie rękę. Bez zastanowienia chwyciłam ją i wstałam.
- Minus 5 punktów dla twojego domu.
- Za co ? - zapytał zbulwersowany
- Za chęć do życia i miłość do ojczyzny - warknęłam - i uważaj jak chodzisz do cholery jasnej
- Ktoś tu jest nie w humorze - zauważył z uśmiechem
- Brawo za spostrzegawczość - mruknęłam z sarkazmem i dodałam nieco głośniej - nie Twój interes
- Będzie mój jak się ze mną umówisz - powiedział bezczelnie
- Nie boisz się umawiać z córką Lorda Voldemorta ? - zapytałam z cwanym uśmiechem, może chociaż tak się go pozbędę.
- Ty jesteś... - zaczął pytanie ze strachem w głosie tracąc przy tym swoją pewność Siebie.
- Hermiona Riddle miło mi - rzekłam wyciągając do niego rękę. Mina mu zrzędła.
- Wiesz, ja muszę coś załatwić - odwrócił się i jak najszybciej odszedł. Wreszcie.  Znów zaczęłam szybko przemierzać korytarze szkoły, kiedy tylko skręciłam za róg na kogoś wpadłam. Znowu.
- Kurwa - powiedziałam, kolejny raz upadłam - minus 5 punktów dla Twojego domu
- Jest pani pewna Panno Riddle ? - usłyszałam nad Sobą rozbawiony głos profesor Hooch.
- Przepraszam pani profesor - rzekłam wstając - to było nie chcący
- Nic się nie stało - powiedziała - ale następnym razem staraj się nie przeklinać.
- Do widzenia pani profesor - wyminęłam nauczycielkę i udałam się w stronę lochów. Jeden zakręt dzielił mnie od wejścia do Pokoju Wspólnego Slytherinu. Oczywiście na tym zakręcie znów musiałam na kogoś wpaść.
- minus 5... a to Ty Ostra. Widziałaś może resztę ?
- W Pokoju Wspólnym Ślizgonów
- Oke. Chodź ze mną. - weszłyśmy obie do salonu Węży. Zobaczyłam Harry'ego i Łucję siedzących na kanapie, jednak moją uwagę przykuło co innego, a raczej kto inny. Na oparciu kanapy tyłem do wyżej wspomnianej dwójki siedział David, a obok Niego stał Malfoy całujący się z Parkinson.
- Ginny spójrz - wyszeptałam wskazując jej Smoka i Mopsa.

Perspektywa Ginny

- Ginny spójrz - usłyszałam szept Gangsty, która wskazywała mi Dracon'a całującego Mopsa.
- Nie to nie może być prawda - wyszeptałam, a moje oczy momentalnie zaszkliły się łzami, po czym jedna spłynęła po policzku. Szybko ją otarłam i podeszłam do całującej się pary.
- Jak mogłeś mi to zrobić ? - zapytałam ze złością i mocno walnęłam go w policzek.
- Ginny to nie tak... -zaczął się tłumaczyć
- Ginny ? Od dzisiaj dla Ciebie panienka Riddle - powiedziałam jadowicie, zauważyłam że Parkinson uśmiecha się z satysfakcją.
- To nie moja wina - spróbował ponownie - niech Chińczyk Ci powie on widział jak był...- nie dokończył bo w tym momencie rozległ się wrzask Hermiony.
- David UWAŻAJ !!!

 Perspektywa Hermiony

Dracon nieudolnie próbował wyjaśnić Rudej całą sytuację. Na wzmiankę o moim chłopaku jedna z koleżanek Mopsicy wystrzeliła w Niego zaklęcie.
- David UWAŻAJ !!! - krzyknęłam, jednak promień klątwy trafił do celu, zanim ten zdążył wykonać jakikolwiek ruch. David od razu upadł na podłogę, a z jego ciała zaczęło wypływać mnóstwo krwi. Dostał Sectumsemprą. Natychmiast wyczarowałam nosze i czym prędzej zabrałam go do skrzydła szpitalnego. Byłam przerażona, przeciesz on może nie przeżyć. Jednak już po chwili zajęła się Nim pielęgniarka. Błyskawicznie zatamowała krew i opatrzyła powstałe rany.
- Kiedy się obudzi ? - zapytałam siadając obok nieprzytomnego Davida.
- Nie wcześniej niż za 2 dni.
- Rozumiem. Zostanę przy nim.
- Dobrze, ale nie siedź za długo.

Rozdział XIII

- Miona ?
- Co chcesz ?
- Nie mówiłem tego reszcie, ale Twój ojciec napisał mi że chce się wcześniej spotkać, i że Ty masz mnie przyprowadzić. - powiedział Harry
- Dziwne, nic mi o tym nie pisał. To o której masz być ?
- Właśnie nie wiem
- Idziemy. - zadecydowałam 

  - Ach, Potter i Hermiona, jesteście wreszcie - rozległ się jak zwykle zimny głos mojego ojca kiedy tylko wyszliśmy z kominka.
 - Witaj ojcze - powiedziałam, a Harry skinął głową
 - Hermiono wyjdź
 - Oczywiście - zrobiłam jak mi kazano, i dopiero teraz spostrzegłam że nie wylądowaliśmy w salonie a w gabinecie ojca. Poszłam poszukać mamy,skoro mam okazję ją zobaczyć.
 
 Perspektywa Harry'ego

 - Więc Potter, zastanawiasz się pewnie po co Cię wzywałem, nieprawdaż ?
 - Tak, panie
 - Chce porozmawiać. Zastanawiam się co Cię skłoniło do przyłączenia się do mnie.
 - Przejrzałem na oczy panie, dowiedziałem że jasna strona wcale nie jest lepsza niż ciemna, a Dumbledore jest tylko starym głupcem i kłamcą. No i podobno jestem dzieckiem śmierciożerców, to też trochę przeważyło.
 - Tak to prawda jesteś, a Lily i James byli jednymi z najlepszych Oni i reszta Huńcwotów. Sądzę że Ty też za niedługo będziesz im dorównywał. Sam się przekonałem jakim jesteś potężnym czarodziejem. 
 - Co ? Remus jest śmierciożercą ?
 - Tak, Black również
 - Ale Syriusz ? Przecież on nie...
 - Żyje.
 - A znak ? Nie widziałem u nich
 - Severus wynalazł pewne zaklęcie, dzięki niemu można znak zamaskować. Jeszcze jakieś pytania Potter ?
 - Tak panie, jedno, wiem że nie zabiłeś mi rodziców, chcę wiedzieć kto...
 - Dumbleore. Widziałem to. Zabił ich, potem chciał Ciebie, ale zaklęcie nie zadziałało i odbiło się we mnie, dlatego zniknąłem na kilka lat. A ten stary dureń ogłosił światu że jesteś wybrańcem i zmyślił tą całą przepowiednie.
 - Rozumiem panie
 - Możesz wracać Potter, pamiętaj o jutrzejszej inicjacji

Perspektywa Hermiony

 - Harry Potterze, czy przyrzekasz wiernie mi służyć, a nawet poświęcić własne życie dla mnie ? Czy przyrzekasz że będziesz razem z nami dążył do oczyszczenia czarodziejskiego świata z mugoli i szlam ?  Czy przyrzekasz że wykonasz każdy mój rozkaz ?
- Przyrzekam panie - takie coś usłyszało prawie każde z nas. Jednak ja i Ginny zostałyśmy naznaczone bez przysięgi. Ojciec wiedział że my nie zdradzimy. W momencie gdy przyłożył mi różdżkę do lewego przedramienia, poczułam bolesne pieczenie, zacisnęłam zęby by nie krzyczeć, córka Czarnego Pana musi być silna, nie mogę okazać słabości. Po chwili na mojej ręce widniała czaszka z wężem. Znak śmierciożerców. A więc się stało, jestem jedną z nich.

 Kiedy wszyscy przyjęliśmy znaki, mieliśmy pokazać co potrafimy. David miał rację, sprawdzali czy się nadajemy. Każde z nas musiało trochę torturować, a potem zabić. Standard. Jednak ojciec chciał mnie sprawdzić. Kiedy była moja kolej, a ojciec machnął różdżką przede mną pojawił się George Granger, mój przyszywany ojciec. Wiedziałam co muszę zrobić, mimo że tego nie chciałam. Musiałam zabić człowieka który mnie wychował, człowieka którego kochałam i ...który mnie okłamał. Tak okłamał, przecież nie powiedział mi, że nie jestem jego córką. Nie chciałam tego ale musiałam. W końcu jestem córką Lorda Voldemorta, najpotężniejszego czarownika wszech czasów. Kiedy do niego podeszłam usłyszałam jego błagalne szepty.
 - Hermionko, córciu, nie zrobisz tego, nie jesteś taka.
 - Nie Hermionkuj mi tu - warknęłam
 - Boże co oni z Tobą zrobili - szeptał, a ja się szyderczo zaśmiałam
 - Ja zawsze taka byłam, oni pomogli mi odkryć prawdziwą siebie. A teraz crucio ! - kilka razy rzuciłam te zaklęcie, i nie tylko te, znam wiele zaklęć torturujących. Zakończyłam zielonym promieniem avady. 


                                                                    *


  Wróciliśmy już do zamku kiedy usłyszałam jak Harry rozmawia z Severusem, zaczęłam przysłuchiwać się rozmowie
- Profesorze.
- Tak Potter ?
- Czarny Pan wspominał o jakimś zaklęciu które pozwala
- Ach tak,mój wynalazek. Podejdźcie tu i odsłońcie znaki. - zrobiliśmy co kazał. Zaczął szeptać jakieś inkantacje, nasze znaki na chwilę zajarzyły się kolorem avady, a potem znów zaczerniały.
 - Tylko śmierciożercy zobaczą Mroczny Znak, więc spokojnie możecie nosić krótkie rękawy.

   * kilka dni później, perspektywa Harry'ego*


Byłem przy regale z książkami o quiditchu. Szukałem czegoś ciekawego. Nagle do tego samego działu weszła czarnowłosa piękność. Tak, to ona. Łucja. Też czegoś szukała. Ukradkiem ją obserwowałem. Wybrała jakieś grube tomisko, zapewne ciężkie z najwyższej półki. Musiała stanąć na palcach by móc dosięgnąć księgę. Nagle zobaczyłem że dziewczyna traci równowagę, a książka spada z półki. Byłem niezbyt daleko, więc błyskawicznie się przy niej znalazłem. Stanąłem za nią tak by ona się o mnie oparła a nie przewróciła a ja mogłem złapać książkę lecącą prosto na jej głowę. Kiedy ona mnie dotknęła, poczułem dziwny, ale przyjemny dreszcz przychodzący przez moje ciało. Odwróciła się w moją stronę i na mnie spojrzała.
 - Widzisz Łucjo, historia lubi się powtarzać. To raz się już zdarzyło. - powiedziałem, czułem jej piękne kwiatowe perfumy, cudowny zapach, i byliśmy za blisko, stanowczo za blisko.
 - Ale wtedy Ci należycie nie podziękowałam - odpowiedziała, po czym przybliżyła swoją twarz do mojej i mnie pocałowała.

Rozdział XII

Siedzieliśmy prawie całą paczkę w dormitorium Dracon'a. Prawie, bo nie było z nami Ginny i Łucji, musiały siedzieć na zaklęciach. Piątoklasiści niestety nie mieli tyle wolnego czasu co my, klasy szóste. Rozmawialiśmy o różnych bzdetach. Nagle Ron wpadł na genialny pomysł.
- Wiecie co ? Tak Sobie pomyślałem że skoro Blaise i Draco mają ksywki to może reszta też niech Sobie wymyśli. W końcu jesteśmy jedną paką nie ? Co Wy na to ?
- Spoko pomysł - potwierdziłam - i wiecie to może nam się przydać jak np. będziemy wykonywać jakieś ważne zadanie, a nie będziemy mogli mówić po imieniu, a po ksywkach trudniej odkryć tożsamość. To co myślimy ?
- Taa, - przez kilka minut trwała cisza, gorączkowo myślałam nad przezwiskiem dla mnie i...
- Wymyśliłam dla Siebie Gangster lub Gangsta - widząc pytające spojrzenia reszty dodałam - w mugolskiej podstawówce tak na mnie mówiono.
- Ja też mam, Rudy
- No Ron, idealnie to do Ciebie pasuje. Każdy głupi się skapnie że o Ciebie chodzi - zaśmiał się Harry
-  Mądry się odezwał, lepiej dla Siebie coś wymyśl
- Ha, łatwo Ci mówić...Rudy
- Dobra ogar, wymyślił ktoś coś jeszcze ? Ja już mam - powiedział David - Chińczyk
- Hah, wiedziałem że to powiesz  - zaśmiał się Draco
- Ostra -po chwili namysłu Dracon powiedział  - dla Ginny - dodał - pasuje to do niej, może się spodoba.
- Yyy...co? - zapytał nic nierozumiejący Ron
- No wiesz, nadal pamiętam jak potraktowała Parkinson, więc Ostra idealnie do Niej pasuje.
- Może jej przypasuje. Draco napisz jej to syklem.- powiedziałam - A Ty Harry ? Masz już coś ?
- Nie. Chociaż może jak Ron jest Rudy to ja będę po prostu Czarny ?
- Ujdzie - powiedziałam
- Zajefajnesuperbiste nie ?
- Taa -  i na to stwierdzenie wszyscy się zaśmialiśmy. Akurat kiedy większość z nas przestała się śmiać moja siostra odpisała Draconowi.
- Ginny odpisała że może być i powiedziała o tym Łucji, ta z kolei wymyśliła Sobie ksywę Chuda.


                                                                     ***

   Był dość wczesny w miarę ciepły wieczór jak na tę porę roku. Za oknem dopiero zaczynało się ściemniać, więc wiele uczniów siedziało nadal na szkolnych błoniach. Ale nie ja. Znajdowałam się w swoim dormitorium, w wieży prefektów. Mimo że był to wieczór piątkowy, a więc będą dwa dni wolnego od zajęć, pochylałam się nad książką. Chociaż to wcale nie było dziwne zawsze lubiłam się uczyć, lubiłam wiedzieć, nie bez powodu inni nazywali mnie kujonką albo Panną-Wiem-To-Wszystko.  W tej chwili przypomniałam Sobie notatki z ostatniej zajęć transmutacji. A zaczęliśmy transmutację ludzką, więc był to bez wątpliwie trudny temat i lepiej się tego wcześniej wykuć a nie na ostatnią chwilę jak to robią Harry z Ronem. Przynajmniem ja tak uważałam.
 Puk, puk
Usłyszałam, ale byłam tak pogrążona w nauce że nawet nie zwróciłam uwagi na stukot.
 Puk, puk, puk
Odgłos się nasilił nie pozwalając mi skupić się na notatkach z transmutacji. Chcąc nie chcąc podniosłam głowę i spojrzałam w stronę okna, skąd dochodził ten upierdliwy dźwięk. Na parapecie okna siedziała ciemna sowa, rozpoznałam w niej puchacza mego ojca.  Podeszłam tam i odwiązałam list od nużki sowy. Ciekawe co odemnie chce ? - myślałam. Szybko rozerwałam kopertę i zaczęłam czytać treść listu.

  Hermiono,
Inicjacja. Jutro o 23. 00  w sali spotkań we dworze. Przypomnij Sobie niewybaczalne.
                                                                             Ojciec


Oczywiście, jak zwykle powalająco długa treść. No, ale wreszćie będę wiedziała co ojciec planuje i pewnie częściej będę mieć jakieś zadania, Ciekawe czy reszta też dostała list. Wrzuciłam list do kominka i patrzyłam jak znika w płomieniach gorącego ognia. Zaraz potem wyszłam, uprzednio zabezpieczając zaklęciem drzwi do moich kwater.

   Tak jak się spodziewałam reszta mojej paki siedziała na hogwardzkich  błoniach, a nie poprawka wracali do zamku. Poczekałam na nich przy Sali wejściowej.
 - Chodźcie do mnie - mruknęłam kiedy znaleźli się blisko mnie, wtedy ruszyliśmy w stronę  wieży dla prefektów.

 - Dostaliście listy ? - zapytał Harry kiedy już znaleźliśmy się u mnie, gdzie nikt nie mógł nas podsłuchć
 - Tak - potwierdziło każde z nas
 - O co chodzi z tymi niewybaczalnymi ? - zapytała Ostra,
 - Wyjęłaś mi to z ust - powiedziałam - wiecie coś
 - Ale o co Wam chodzi ?
 - No, miałam w liście żeby przypomnieć Sobie niewybaczalne - powiedziała Gin
 - A wy nie ? - dodałam
 - Matka mi mówiła że czasami testują nowych, którzy chcą przystąpić do szeregów Czarnego Pana - powiedział David - pewnie będzie tak i tym razem
 - Widocznie Czarny Pan ostrzegł tylko swoje córki, ale nas pewnie czeka to samo.
 - Niewybaczalne to pestka - powiedziałam
 -  Dla was - powiedział Ron
 - Cholera - zaklął Diabeł - nie umiecie ich rzucać
 - Rzuciłem kiedyś poprawnie Cruciatrusa,  na Bellatrix - powiedział Czarny chwaląc się - efekt był krótkotrwały co prawda, ale zawsze coś.
 - Ja żadnego - rzekł Rudy
 - No to chodźcie - powiedział Dracon - poćwiczycie
 - Ale gdzie ? - zapytałam
 - Do Malfoy Manor. U nas zawsze w lochach są jacyś mugole lub czarodzieje do zabaw.
 - Musimy najpierw iść do Snapa, żeby się przenieść
 - Tak, ale nie ma sensu byśmy  szli całą grupą, no chyba że każde  was chce przećwiczy - więc ustaliliśmy że pójdę ja, Smok, Czarny, Rudy i Chińczyk.

                                                                  ***

 - Dobrze Ron- pochwaliłam Go, kiedy wreszcie po wielu niezliczonych próbach udało rzucić mu się poprawnie Cruciatrusa - teraz weźmy się za avadę kedavrę.
 - D-dobra - wyjąkał Ron - próbuję - wcelował różdżkę w owego mugola, którego wcześniej torturował  - avada kedavra - z jego różdżki wyleciał zielony promień, jednak zaklęcie było zbyt słabe by zabić.
 - Jeszcze raz - wiele razy powtarzałam te słowa, aż w końcu obaj nauczyli się poprawnie rzucać niewybaczalne. Mam nadzieje że jutro nie zawalą. Kiedy ja pokazywałam chłopaką co potrafię do lochu wpadła Narcyza. Dziwne że tak późno usłyszała te przeraźliwe wrzaski.
 - Co tu się dzieje - celowała w nas różdżką - kto tu jest ?
 - Matko, to tylko ja z przyjaciółmi, - powiedział Smok, dopiero informując ją o naszej obecności w ich domu, a zdaje mi się że nie miał takiego zamiaru - musieliśmy nauczyć niektórych jak rzucić poprawne niewybaczalne.  Wiesz że jutro mamy inicjację.
 - To ja was zostawiam. - po czym wyszła, a my dalej rzucaliśmy niewybaczalne.

                                                                 ***


  Leżałam już u Siebie w dormitorium, ale za cholerę nie mogłam zasnąć. Do mojej głowy napływały różne myśli. Tyle się wydarzyło w ciągu ostatnich kilku miesięcy.  Przeciesz tak niedawno byłam uważana za szlamę. Byłam Granger, nienawidzącą Ślizgonów, Voldemorta i ślepo ufałam Dumbledore'owi. A już jutro o tej porze będę w szeregach Czarnego Pana, mojego ojca.  Uśmiechnęłam się do swoich myśli, zdając Sobie sprawę jak bardzo odmieniło się moje życie. Po krótkiej chwili wreszcie udałam się w utęsknione objęcia Morfeusza.

Rozdział XI

... Nicole Black. Musiało coś się stać. Inaczej by nie płakała. Pytanie tylko co się stało.
 - Co się stało ?
 - Nic - powiedziała przez łzy
 - Nicole, możesz nam zaufać, naprawdę - powiedziała łagodnie Ginny
 - Nie ufam gryfonom, - warknęła przez łzy - więc sorry, ale pójdę - chciała wstać, lecz ją powstrzymałam
 - Jesteś w Slyterinie tak? - spytałam, a ona skinęła głową, i nie ufasz gryfonom, a córką Czarnego Pana?
 - To wy jesteście ... - nie każdy jeszcze kojarzył to nazwisko z Lordem Voldemortem.
 - Tak to my, to jak powiesz nam ?
- Dobrze ...
 - Ale, może nie tutaj, chodź z nami- poleciłam jej
Poprowadziłam ją do wieży prefektów, gdzie było moje dormitorium.
 - Co się stało że płakałaś? - teraz już przestała
 - Dostałam rano list, że śmierciożercy zabili moją matkę.
 - Przykro mi.
 - Ale, ja wiem, że to nie oni, moja matka nie zdradziła, Czarny Pan nie mógł kazać zabić ją bez powodu. Wiem, że to te szlamy i mieszańce z Zakonu. To Dumbledore. Polował na nią tak samo jak na Potterów. Kiedyś mówiła, że będzie chciał się jej pozbyć chyba, że przyłączyła by się do Zakonu Feniksa. - powiedziała - Zemszczę się - wtedy wstała wyciągając różdżkę i skierowała się do wyjścia
 - Nicole czekaj - zawołałam - sama nic nie zdziałasz - powiedziałam - po za tym jest coś co powinnaś wiedzieć - dodałam po chwili -  Ginny idź po Lunę wyjaśnimy im to razem - siostra posłusznie wyszła.


Perspektywa Ginny

 Zrobiłam to co mi kazała Miona. Miałam szczęście gdyż natknęłam się na białowłosą na szóstym piętrze, spokojnie spacerowała korytarzem.
 - LUNA!!! -krzyknęłam, a ona zatrzymała się i zaczekała aż do niej podejdę. - Słuchaj jest coś co musimy z Mioną ci wyjaśnić pójdziesz ze mną do niej?
- Jasne - poprowadziłam ją w stronę wieży prefektów. Po kilku minutach byłyśmy u Hermiony.
- Miona jesteśmy
- Świetnie - powiedziała.- Może zaczniemy od tego czy się znacie ?
- Tak - odpowiedziały równocześnie
- Spoko to dobrze, mamy dla was dwie wiadomości. Ostrzegam mogą być to szokiem. Nie pogniewacie się jeśli walne prosto z mostu? - zapytała Hermiona
- Nie - powiedziały również równocześnie
- Więc, jesteście siostrami bliźniaczkami i macie potężną moc wytwarzania tarczy.
- Ja o mocy wiem - powiedziała Luna - ale...- zaczęła lecz nie dane było jej skończyć
- Ja też wiem
- ...kim są nasi rodzice ?
- Byli nimi Regulus i Natasha Black, nie żyją. Zostali zamordowani przez Dumbledora.
- Ja to wiem, i się zemszczę - odparła Nicole.
- Pomogę ci siostro, powinnyśmy trzymać się razem.
- No Luna, czy ja dobrze słysze ? Jesteś przeciw Dropsowi ?
- Z twoim słuchem wszystko w porządku Ginny, dobrze słyszysz. Nicole - zwróciła się do siostry - chodź, musimy porozmawiać - wtedy obie wyszły z mojego dormitorium.
- Nie spodziewałam się że tak dobrze to przyjmą.
- Szczerze ? Ja też nie.
- Czyli zadanie wykonane - odparłam z triumfem
- Musimy powiadomić ojca.

  Perspektywa Hermiony

- Wykonałyśmy zadanie ojcze - poinformowałam go, kiedy znalazłyśmy się w jego gabinecie.
- To dobrze, następne zadanie dostaniecie po inicjacji. Rozumiem, że obie są po mojej stronie?
- Tak, i chcą zemszcić się na Dropsie.
- Doskonale. Wracajcie.