poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Rozdział XIV

Miesiąc później
 
Dzwonek był już 15 minut temu. Staliśmy pod klasą transmutacji i czekaliśmy na nauczycielkę, jak większość z lekcji również i ta była ze Slytherinem.
- No to Sobie poczekamy - powiedział Ron z cwanym uśmiechem
- O co Ci chodzi ? - zapytał Harry
- O to że nie będzie lekcji - powiedział Diabeł i uśmiechnął się w podobny sposób co Rudy.
- Co ? Z skąd to wiecie ? - zapytał Draco
- Nie długo się dowiecie - odpowiedział tajemniczo Ron
- Do klasy - rozległ się zimny głos Snape'a, wszyscy posłusznie weszli - nie wyjmować podręczników, lekcji nie będzie, profesor Minerwa Mcgonagall nie żyje - oznajmił, waląc prosto z mostu, wtedy w klasie zapadła jeszcze większa cisza w ogóle jeśli było to możliwe. - Więcej dowiecie się podczas obiadu, od profesora Dumbledore.  Rozejść się do swoich Pokoi Wspólnych. - prawie wszyscy wykonali polecenie profesora. My czekaliśmy aż wszyscy wyjdą z klasy, kiedy to nastąpiło od razu powiedziałam.
- Severusie co się stało ?
- To jeszcze nie wiecie ? - zdziwił się -  zapytajcie Weasley'a, Zabini'ego i obie panny Black
- Chłopaki - zwróciłam się do Diabła i Rudego - gadać jak na spowiedzi, o co tu chodzi ?
- No to tak. Czarny Pan zmierza do przejęcia Hogwartu nie ? Więc pozbywa się z zamku członków Zakonu Feniksa. Na pierwszy ogień poszła Mcgonagall i te zadanie miała nasza czwórka. - powiedział Ron
- W sumie to było by sprawdzić naszą parę a ja i Nicole byliśmy tylko pomocą dla nich. - dodał Blaise.
- Tak. Jak widać udało się.
- No widać, widać
- Chwila - zauważyłam Ty powiedziałeś "naszą parę". Ron, czy my o czymś nie  wiemy ?
- A nie wiedzieliście że jestem z Luną ?
- Ciekawe skąd - mruknął Harry
- Ty, Diable sam się lepiej pochwal dziewczyną a nie.
- Więc ? - zapytał Draco
- No, jestem z Nicole
- To świetnie
 

                                                     ***
 - Oszalałeś ?! Jak mamy to niby zrobić ! - krzyczałam na ojca. Tak dobrze przeczytaliście, wrzeszczałam na samego Lorda Voldemorta.
- Hermiono uspokój się - powiedział spokojnym lecz zimnym głosem.
- Mam się uspokoić ? To trzeba było mnie nie wkurwiać tym pojebanym zadaniem! - wiedziałam że przesadziłam, jednak nie mogłam zapanować nad słowami.
- Crucio - promień wylatujący z różdżki ojca ugodził we mnie,  poczułam niewyobrażalny ból i upadłam na podłogę. Nie wiedziałam ile trwało zaklęcie, straciłam poczucie czasu, modliłam się by tylko się skończyło. Całe ciało mnie piekło, czułam jak moje mięśnie rozrywają się na strzępy. Ale nie krzyczałam, nie dam ojcu tej satysfakcji. Nagle ból ustąpił, a ja odetchnęłam z ulgą.
- Mnie się nie pyskuje. Macie wykonać to zadanie. Przekaż instrukcje reszcie, a teraz wracaj do Hogwartu.

                                                                          *
 Szłam szybko korytarzami Hogwartu klnąc pod nosem na mojego ojca i cały otaczający mnie świat. Nagle ktoś na mnie wpadł i się przewróciłam. Ujrzałam nad Sobą Puchona z siódmego roku, który wyciągnął do mnie rękę. Bez zastanowienia chwyciłam ją i wstałam.
- Minus 5 punktów dla twojego domu.
- Za co ? - zapytał zbulwersowany
- Za chęć do życia i miłość do ojczyzny - warknęłam - i uważaj jak chodzisz do cholery jasnej
- Ktoś tu jest nie w humorze - zauważył z uśmiechem
- Brawo za spostrzegawczość - mruknęłam z sarkazmem i dodałam nieco głośniej - nie Twój interes
- Będzie mój jak się ze mną umówisz - powiedział bezczelnie
- Nie boisz się umawiać z córką Lorda Voldemorta ? - zapytałam z cwanym uśmiechem, może chociaż tak się go pozbędę.
- Ty jesteś... - zaczął pytanie ze strachem w głosie tracąc przy tym swoją pewność Siebie.
- Hermiona Riddle miło mi - rzekłam wyciągając do niego rękę. Mina mu zrzędła.
- Wiesz, ja muszę coś załatwić - odwrócił się i jak najszybciej odszedł. Wreszcie.  Znów zaczęłam szybko przemierzać korytarze szkoły, kiedy tylko skręciłam za róg na kogoś wpadłam. Znowu.
- Kurwa - powiedziałam, kolejny raz upadłam - minus 5 punktów dla Twojego domu
- Jest pani pewna Panno Riddle ? - usłyszałam nad Sobą rozbawiony głos profesor Hooch.
- Przepraszam pani profesor - rzekłam wstając - to było nie chcący
- Nic się nie stało - powiedziała - ale następnym razem staraj się nie przeklinać.
- Do widzenia pani profesor - wyminęłam nauczycielkę i udałam się w stronę lochów. Jeden zakręt dzielił mnie od wejścia do Pokoju Wspólnego Slytherinu. Oczywiście na tym zakręcie znów musiałam na kogoś wpaść.
- minus 5... a to Ty Ostra. Widziałaś może resztę ?
- W Pokoju Wspólnym Ślizgonów
- Oke. Chodź ze mną. - weszłyśmy obie do salonu Węży. Zobaczyłam Harry'ego i Łucję siedzących na kanapie, jednak moją uwagę przykuło co innego, a raczej kto inny. Na oparciu kanapy tyłem do wyżej wspomnianej dwójki siedział David, a obok Niego stał Malfoy całujący się z Parkinson.
- Ginny spójrz - wyszeptałam wskazując jej Smoka i Mopsa.

Perspektywa Ginny

- Ginny spójrz - usłyszałam szept Gangsty, która wskazywała mi Dracon'a całującego Mopsa.
- Nie to nie może być prawda - wyszeptałam, a moje oczy momentalnie zaszkliły się łzami, po czym jedna spłynęła po policzku. Szybko ją otarłam i podeszłam do całującej się pary.
- Jak mogłeś mi to zrobić ? - zapytałam ze złością i mocno walnęłam go w policzek.
- Ginny to nie tak... -zaczął się tłumaczyć
- Ginny ? Od dzisiaj dla Ciebie panienka Riddle - powiedziałam jadowicie, zauważyłam że Parkinson uśmiecha się z satysfakcją.
- To nie moja wina - spróbował ponownie - niech Chińczyk Ci powie on widział jak był...- nie dokończył bo w tym momencie rozległ się wrzask Hermiony.
- David UWAŻAJ !!!

 Perspektywa Hermiony

Dracon nieudolnie próbował wyjaśnić Rudej całą sytuację. Na wzmiankę o moim chłopaku jedna z koleżanek Mopsicy wystrzeliła w Niego zaklęcie.
- David UWAŻAJ !!! - krzyknęłam, jednak promień klątwy trafił do celu, zanim ten zdążył wykonać jakikolwiek ruch. David od razu upadł na podłogę, a z jego ciała zaczęło wypływać mnóstwo krwi. Dostał Sectumsemprą. Natychmiast wyczarowałam nosze i czym prędzej zabrałam go do skrzydła szpitalnego. Byłam przerażona, przeciesz on może nie przeżyć. Jednak już po chwili zajęła się Nim pielęgniarka. Błyskawicznie zatamowała krew i opatrzyła powstałe rany.
- Kiedy się obudzi ? - zapytałam siadając obok nieprzytomnego Davida.
- Nie wcześniej niż za 2 dni.
- Rozumiem. Zostanę przy nim.
- Dobrze, ale nie siedź za długo.

6 komentarzy:

  1. czujemy sie winni ;\ nie wiem dlaczego ale mówie: PRZEPRASZAM SORRY SORECZKA no tak jakoś głupio mi sie zrobiło ;\
    ale rodział świetny tylko dlaczego do cholery ciężkiej on całował sie z Parkinson???

    ~Łapa, 2012-07-23 00:27

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Winni ? Nie macie za co przepraszać :) A co do Twojego pytania to wszystko wyjaśni się w następnym rozdziale.

      Łucja, 2012-07-23 00:32

      Usuń
  2. Denerwuje mnie że piszesz : sobie, mnie, ciebie itd. z dużej litery gdy nie potrzeba. Nie piszesz jakbyś miała 15 lat bo twój styl pisania nie jest wgl w połowie podobny do twojego wieku ale może jesteś kopnięta nie oceniam.
    Nie ma tutaj żadnego śmiechu ani sensu nie obraź się. Dobrze że piszesz te persepktywy bo inaczej nikt by nie odgadnął o kim ty piszesz. Nie widać nr. gg masakra i te twoje przezwiska są bez sensu Chuda Ostra Rudy to to jest bez endu sorry ale musisz się poprawić!!!

    ~Nela, 2012-07-24 20:30

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak Ci się nie podoba to w rogu ekranu jest taki ładny krzyżyk.

      ~Łucja, 2012-07-24 21:41

      Usuń
  3. dokładnie krzyżyk twojemu blogowi :)

    ~Nela, 2012-07-29 14:35

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nela, nie podoba Ci się ? Trudno nie czytaj, ja Ciebie do tego nie zmuszam.

      ~Łucja, 2012-08-07 23:35

      Usuń